Auta na prąd – jest ich coraz więcej. Kiedy polski samochód elektryczny?

To od samochodów elektrycznych zaczynała się historia motoryzacji. Dziś mają mocniejsze baterie, dłuższe zasięgi i prostsze ładowanie. Czy przyszłość polskiej motoryzacji to auta na prąd?
Auta na prąd – jest ich coraz więcej. Kiedy polski samochód elektryczny?

„Już za 10 lat co drugi pojazd w USA będzie napędzany energią elektryczną” – mówił w 2017 roku Elon Musk. Amerykański przedsiębiorca i wizjoner jest jednym ze współtwórców (za karoserię odpowiadał Lotus) rewolucyjnej Tesli Roadster, która zadebiutowała w 2008 roku.

Powstanie sportowego samochodu elektrycznego pokazało, że duża moc i wysokie osiągi nie zależą wyłącznie od ropy naftowej. Napędzany prądem roadster nie tylko był w stanie przekroczyć prędkość 200 km/godz., ale pokonywał prawie 400 kilometrów na jednym ładowaniu litowo-jonowych baterii. Tak spektakularne osiągi nakręciły innych producentów samochodów do pogoni za Teslą i dały jeszcze większego kopa badaniom nad wydajniejszymi bateriami i lepszą infrastrukturą ładowania na świecie.

Historia samochodów elektrycznych. Jeździły już w XIX wieku

Tymczasem historia samochodów elektrycznych jest równie długa, jak historia samej motoryzacji. Pierwsze pojazdy na prąd napędzane nieładowalnymi ogniwami pierwotnymi powstały niezależnie od siebie w latach 30. XIX wieku w Szkocji i w Stanach Zjednoczonych.

Jednak dopiero w 1881 roku Francuz Camille Faure udoskonalił stosowany do dzisiaj akumulator kwasowo-ołowiowy z możliwością doładowywania. Do końca stulecia motoryzacja elektryczna rozpalała wyobraźnię naukowców i wynalazców. Nad nowymi rozwiązaniami pracowali m.in. Tomasz Edison i William Morrison.

Jeszcze w 1897 roku na ulice Nowego Jorku wyjechały pierwsze elektryczne taksówki, a pionierskim pojazdem, który przekroczył barierę 100 km/godz., był elektryczny La Jamais Contente (Zawsze Niezadowolona). Wydawało się, że to właśnie w tym kierunku będzie się rozwijała branża samochodowa.

Pojazdy z silnikami spalinowymi uważano bowiem wtedy za drogie i niebezpieczne – bo kto rozsądny wsiadłby do maszyny napędzanej płynem łatwopalnym? Dopiero uproszczenie procesu zapłonu silników spalinowych przez inżynierów Cadillaca w roku 1913 przyczyniło się do rozwoju technologii paliwowych.

Ogromne znaczenie miało też wprowadzenie pierwszego samochodu do masowej produkcji. Zbudowany w zakładach Henry’ego Forda w Detroit model T wyposażono w 4-cylindrowy silnik o pojemności 2,9 litra i zawrotnej jak na tamte czasy mocy 20 koni mechanicznych. Samochód osiągał prędkość maksymalną 68 km/godz. i był tani w utrzymaniu. To wystarczyło, aby na lata pogrzebać ideę samochodów elektrycznych.

Ile trwa ładowanie samochodu elektrycznego?

W 2015 roku sprzedano milionowy pojazd na prąd. Rok później liczba „elektryków” na świecie przekroczyła dwa miliony. Mimo że wciąż jest to zaledwie niewielki odsetek wszystkich sprzedawanych samochodów, ta gałąź branży motoryzacyjnej rozwija się dziś zdecydowanie najszybciej.

Można śmiało powiedzieć, że jesteśmy świadkami nowego wyścigu producentów aut. Aby jednak ich samochody elektryczne mogły skutecznie konkurować z tradycyjnym napędem spalinowym, musieli uporać się z kilkoma problemami.

Po pierwsze – zasięg. Większość starszych aut na prąd, które dziś poruszają się po ulicach, wciąż nie jest w stanie na jednym ładowaniu pokonać dystansu powyżej 120 kilometrów. To w oczywisty sposób ogranicza ich funkcjonalność do miast i krótkich wypraw – na zakupy, do pracy, na uczelnię. Wyjazd w trasę nie ma już większego sensu, bo nawet gdyby każda stacja benzynowa oferowała możliwość ładowania, czas uzupełnienia baterii (przynajmniej 45 minut w superszybkich ładowarkach) sprawia, że taka podróż trwałaby bardzo długo.

Tymczasem większość elektryków, które miały swoje premiery w ostatnich latach, pokona dystans 200 kilometrów bez konieczności doładowywania. Rekordzista – Tesla Model S 85 D – jest w stanie zgodnie z zapewnieniami producenta przejechać nawet 500 kilometrów, czyli trasę z Warszawy do Berlina, bez zatrzymywania się.

Równie istotne są same baterie. To od rozwoju techniki akumulatorowej będzie w znacznym stopniu zależeć sukces pojazdów elektrycznych. Najpowszechniejsze dzisiaj baterie litowo-jonowe, czyli technologicznie takie, jak te stosowane się m.in. w smartfonach czy laptopach, mają ograniczenia – kilkuletnią żywotność i wymagający cierpliwości czas ładowania.

O ile jednak ładowanie staje się z roku na rok krótsze, wciąż trudno tę czynność porównywać z czasem tankowania paliwa na stacji benzynowej. I tak jak telefonu nie naładujemy w 5 minut, tak uzupełnienie baterii auta do optymalnych 80 proc. trwa przynajmniej 30 minut na stacjach błyskawicznego ładowania czy nawet kilka godzin, gdy korzystamy z klasycznego gniazdka elektrycznego w domu.

Dużo nadziei jest też pokładanych w technologii bezprzewodowego ładowania indukcyjnego. Rozwiązanie to jest już stosowane na przykład w telefonach komórkowych. Wiele wskazuje na to, że ładowanie akumulatorów samochodowych bez kabla podczas jazdy za pomocą specjalnie umieszczonej w drodze cewki może jeszcze bardziej przyspieszyć rozwój motoryzacji elektrycznej.

Czy samochód elektryczny jest ekologiczny?

„Mówimy o samochodach elektrycznych, ale skąd właściwie bierze się ta elektryczność? Przecież nie z kwiatów” – mówił niedawno Christophe de Margerie, szef koncernu Total. Trudno mu odmówić racji. Zarówno do produkcji baterii, jak i do ich ładowania wykorzystuje się energię dostępną na danym terytorium, a ta m.in. w naszym kraju wciąż pochodzi w ogromnej większości ze spalania węgla.

Samochody elektryczne nie są więc na dłuższą metę tak ekologiczne, jak się powszechnie uważa. Co prawda podczas jazdy takim pojazdem nie są emitowane zanieczyszczenia, ale należy pamiętać, że w trakcie ich budowy emituje się znacznie więcej gazów cieplarnianych niż w przypadku produkcji samochodów spalinowych.

W krajach takich jak Polska, gdzie większość energii elektrycznej pochodzi ze spalania węgla, samochód ładowany prądem emituje porównywalną ilość dwutlenku węgla, co samochód benzynowy. Aby więc pojazd elektryczny można było uczciwie uznać za bardziej przyjazny środowisku naturalnemu niż samochody z silnikami spalinowymi, powinien być napędzany energią pochodzącą z odnawialnych źródeł energii. Na to w naszym kraju na razie się nie zanosi.

Na plus pojazdom elektrycznym należy zapisać fakt, że poza szuraniem opon nie wydają prawie żadnych dźwięków. Problem określany przez ekologów jako zanieczyszczenie hałasem silnie wpływa na komfort życia w miastach. Wiele nadziei pokłada się więc w technologii elektrycznej, która ma pozwolić wyeliminować najbardziej uciążliwe decybele z ulic. Kwestia „cichych elektryków” nie jest jednak tak oczywista. Eksperci wskazują, że w przypadku spotkania z niewydającym żadnych dźwięków pojazdem łatwiej o kolizję.

Ile kosztuje samochód elektryczny?

Według szacunków, ceny samochodów elektrycznych i ekologicznych zrównają się w połowie bieżącej dekady. Dzisiaj za najtańszego na rynku elektryka Dacię Spring trzeba zapłacić 76,9 tys. zł.

Choć samochody elektryczne wciąż wymagają doskonalenia, już dziś stanowią realną alternatywę dla silników spalinowych. Czas, abyśmy zaczęli traktować je serio. Naukowcy ostrzegają, że zasoby ropy i gazu na świecie skończą się prawdopodobnie jeszcze przed końcem tego stulecia. Grozi nam również katastrofa klimatyczna związana w dużym stopniu ze spalaniem paliw kopalnych.

Samochody elektrycznie nie tylko pozwolą uniezależnić się od paliwa, ale też mogą służyć jako rezerwa energii elektrycznej na wypadek na przykład black-outów. Współczesne metropolie to ogromne wielomilionowe aglomeracje. Poruszające się po ich ulicach dziesiątki tysięcy naładowanych baterii będą stanowić praktyczne zabezpieczenie przed odcięciem od prądu.