Z planetoidy Dimorphos uciekają głazy. To w nią uderzyliśmy kilka miesięcy temu

26 września 2022 roku kilkaset milionów kilometrów od Ziemi, w czerni przestrzeni kosmicznej doszło do małej katastrofy. Wysłana z Ziemi sonda kosmiczna DART przemieszczająca się z prędkością 22500 kilometrów na godzinę uderzyła w niewielką planetoidę Dimorphos. Był to pierwszy w historii test, w którym naukowcy sprawdzili, czy są w stanie zmienić trajektorię lotu planetoidy, gdyby zdarzyło się nam odkryć obiekt tego typu znajdujący się na kursie kolizyjnym z Ziemią. Test, który warto dodać, zakończył się pełnym sukcesem.
Z planetoidy Dimorphos uciekają głazy. To w nią uderzyliśmy kilka miesięcy temu

Skutki tego testu będą analizowane jeszcze przez wiele lat, zarówno za pomocą kolejnych sond kosmicznych, jak i instrumentów naziemnych i teleskopów kosmicznych. Już w 2024 roku w kierunku planetoidy wystartuje przygotowywana przez Europejską Agencję Kosmiczną sonda Hera. Jej głównym zadaniem będzie przyjrzenie się z bliska skutkom uderzenia planetoidy DART. Zebrane przez nią informacje pozwolą udoskonalić i doprecyzować techniki obrony planetarnej, które w przyszłości mogą uchronić ludzkość przed zagładą.

Czytaj także: Misja DART zakończona sukcesem! To pierwszy krok w stronę obrony przed zagrożeniami z kosmosu

Głazy uciekają z powierzchni Dimorphosa

Zanim jednak do tego dojdzie, astronomowie postanowili przyjrzeć się planetoidzie Dimorphos za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble’a. I w trakcie tych obserwacji dostrzegli coś nietypowego. W bezpośrednim otoczeniu planetoidy udało się odkryć aż 37 głazów o rozmiarach od 1 do 6,7 metra. Każdy z nich stopniowo odpływa od planetoidy z prędkością około 1 kilometra na godzinę. Swoją drogą, są to jedne z najsłabiej świecących obiektów kiedykolwiek sfotografowanych w Układzie Słonecznym.

Źródło: NASA, ESA, D. Jewitt (UCLA)

Wbrew pozorom nie są to skały wybite z powierzchni planetoidy przez samo uderzenie sondy DART, choć można je zlokalizować na powierzchni planetoidy na ostatnim zdjęciu wykonanym przez sondę DART przed uderzeniem. Sonda wtedy znajdowała się 11 kilometrów od powierzchni planetoidy. Sekundy później DART uderzył w powierzchnię Dimorphosa strząsając około 2 procent głazów z jego powierzchni.

Czytaj także: Trajektoria planetoidy Dimorphos zmieniona. Ziemia ma nowy system obrony planetarnej

Możliwe jednak, że Dimorphos, który przecież jest księżycem planetoidy Didymos, powstał z głazów wyrzuconych z powierzchni Didymosa, którego tempo rotacji wokół własnej osi było na tyle duże, że siła odśrodkowa zaczęła przeważać nad przyciąganiem grawitacyjnym planetoidy. Odrzucone w ten sposób głazy znajdujące się na orbicie wokół Didymosa z czasem połączyły się w jeden obiekt, który obecnie znamy pod nazwą Dimorphos.

To by oznaczało, że Dimorphos jest tylko luźno ze sobą powiązanym zbiorem głazów, który w środku nie jest stały, a raczej porowaty. To może wskazywać na to skąd się wzięły głazy w jego otoczeniu. Taki porowaty obiekt ma niższą masę, a tym samym przyciąganie grawitacyjne oddziałujące na jego powierzchni jest niższe. To z kolei sprawia, że głazy mogły stosunkowo łatwo odpłynąć z powierzchni planetoidy. Jak na razie jednak nie wiadomo co do tego doprowadziło. Być może Hera pomoże nam rozwiązać tę zagadkę za kilka lat.

Więcej:planetoidy