Fioletowa substancja znaleziona na starożytnym stanowisku. Wcześniej zlokalizowano tam gigantyczne głowy

Kiedy archeolodzy prowadzili wykopaliska na terenie starożytnej rzymskiej łaźni znalezionej w 2017 roku, ich oczom ukazała się substancja o fioletowym kolorze. Wiemy już, czym była.
Fioletowa substancja znaleziona na starożytnym stanowisku. Wcześniej zlokalizowano tam gigantyczne głowy

Arenę ich działań stanowiło angielskie Carlisle, gdzie poprzednim razem udało się zlokalizować równie intrygujące obiekty w postaci gigantycznych… głów. Wykonane z piaskowca, miały przedstawiać rzymskich bogów. Poza tym archeolodzy zlokalizowali grawerowane klejnoty, figurki czy kości zwierzęce.

Czytaj też: Wiemy więcej o pierwszych ludziach w Ameryce. Ciekawsze jest jednak to, kto dokonał tego odkrycia

Regularnie powracając w okolice dawnej łaźni pochodzącej z czasów rzymskich, tym razem dotarli do czegoś, co określa się mianem purpury tyryjskiej. To czerwonofioletowy barwnik indygowy charakterystyczny dla czasów starożytnych. Sama łaźnia znajduje się natomiast w obrębie dawnego fortu, znanego jako Uxelodunum lub  – w nieco łatwiejszej do zapamiętania formie – Petriana. Ta pierwsza nazwa najprawdopodobniej miała odnosić się do określenia wysoki fort

Jaką rolę pełnił? Zdaniem historyków chodziło o sprawowanie kontroli na terytoriami położonymi na zachód od Carlisle. W okolicy funkcjonowała także istotna przeprawa przez rzekę Eden, dlatego na miejscu stacjonowała 1000-osobowa grupa w postaci garnizonu Ala Petriana. Co ciekawe, jego członkowie otrzymali obywatelstwo rzymskie w zamian za odwagę wykazaną na polu bitwy.

Najnowszy rozdział poświęcony wykopaliskom archeologicznym prowadzonym na tym stanowisku stanął pod znakiem wydobycia purpury tyryjskiej. Naukowcy z Uniwersytetu w Newcastle przeprowadzili analizy chemiczne tej nietypowej substancji i zwrócili uwagę na zawartość bromu oraz wosku pszczelego. Podstawę tego barwnika stanowi natomiast środek wydzielany przez niektóre gatunki ślimaków i ślimaków morskich.

Fioletowa substancja znaleziona podczas wykopalisk okazała się tzw. purpurą tyryjską, czyli wysoce pożądanym w starożytności barwnikiem

Swego czasu rzeczony fiolet cieszył się ogromnym zainteresowaniem, co rzutowało na wysokie ceny. Jako że Rzymianie mieli wielką słabość do purpury tyryjskiej, to jej obecność na terenie stanowiska powiązanego z czasami rzymskimi wskazuje na koneksje z dworem Septymiusza Sewera. Cesarz rzymski w latach 193-211 rezydował w Yorku i odbywał wizyty w Carlisle. 

Czytaj też: Pęknięte lustra miały tam zaskakujące znaczenie. Archeolodzy zgłębiają sekrety upadłej cywilizacji

Odkrycie jest tym bardziej fascynujące, że jest pierwszym takowym, które miało miejsce na terenie Europy Północnej. Jakby tego było mało, na obszarze całego Cesarstwa Rzymskiego wcale nie było ich dużo więcej. A jeśli się zdarzały, to dotyczyły zużytych już próbek, na przykład w postaci malowideł ściennych bądź ozdabianych trumien. Tutaj mówimy o niewykorzystanej próbce purpury tyryjskiej, która w czasach starożytnych z pewnością miałaby gigantyczną wartość. Później ludzkość znalazła sposób na tańsze i wydajniejsze pozyskiwanie fioletowych barwników z innych źródeł. Może to przywodzić na myśl wielkie zamiłowanie do soli, która jeszcze w czasach średniowiecza stanowiła drogocenny środek płatniczy.