Genetycznie modyfikowane owce, czyli nowy sposób na walkę ze zmianami klimatu

Naukowcy kierują się w stronę różnych metod, gdy w grę wchodzi walka ze zmianami klimatu. Jedna z najnowszych dotyczy genetycznie modyfikowanych owiec.
Genetycznie modyfikowane owce, czyli nowy sposób na walkę ze zmianami klimatu

Zwierzęta te są… niskoemisyjne. Skąd jednak w ogóle pomysł, aby w taki sposób ograniczać postępowanie globalnego ocieplenia? Wszystko sprowadza się do faktu, że owce wydalają metan, który jest 80 razy silniejszy niż dwutlenek węgla, jeśli chodzi o zatrzymywanie ciepła w atmosferze. Właśnie dlatego brytyjscy rolnicy hodują owce, które emitują mniej metanu dzięki modyfikacjom genetycznym.

Czytaj też: Te drzewa mogą pomóc w walce ze zmianami klimatu. Ale nie wszyscy są zadowoleni

Wcześniej podobne kroki podjęli naukowcy z Nowej Zelandii, którym udało się sprowadzić na świat pierwsze owce charakteryzujące się niższymi emisjami metanu. Hodowla zwierząt odpowiada za sporą część produkcji gazów cieplarnianych i jest to jednym z powodów, dla których świat nauki próbuje zachęcać do przechodzenia na dietę opartą na roślinach. Oczywiście są również inne przyczyny, takie jak choćby związane z kwestiami etycznymi. 

Trudno oczekiwać, by genetycznie modyfikowane owce, które wyemitują mniej metanu, były odpowiedzią na wszystkie problemy wynikające ze wzrostu globalnych temperatur. Jeśli jednak można ograniczyć ich wpływ na środowisko, nie wpływając przy tym na wydajność hodowli, to jest to idealna sytuacja z perspektywy zarówno hodowców, jak i konsumentów. 

Naukowcy chcieli przekonać się, czy możliwe jest wyhodowanie owiec charakteryzujących się obniżoną produkcją metanu

Być może zastanawiacie się, w jaki sposób naukowcy mierzą skalę takich emisji, dlatego warto to wyjaśnić. Jednym z narzędzi stosowanych w tym kontekście są tzw. komory oddechowe, w których powietrze wchodzące i wychodzące jest analizowane przez zautomatyzowany sprzęt. Przepływ powietrza, wilgotność i temperatura również mogą być poddawane modyfikacjom oraz badaniom. 

Alternatywę stanowi metoda PAC, która jest znacznie tańsza i bardziej kompaktowa. W tym przypadku w grę wchodzą poliwęglanowe skrzynki rozmiarami odpowiadające owcom. Kiedy zwierzę znajdzie się wewnątrz, potrzeba około 50 minut, aby zebrać i przeanalizować próbki powietrza, które są badane pod kątem stężeń metanu.

Czytaj też: Czy psy mogłyby przetrwać bez ludzi?

Chcąc przekonać się, jak skuteczne może być hodowanie owiec cechujących się niższymi emisjami tego gazu cieplarnianego, autorzy badań podzielili zwierzęta na dwa stada. Pierwsze składało się z niskoemisyjnych owiec, a drugie – z “normalnych”. Następnie analizowali, jak uwarunkowania genetyczne związane z produkcją metanu mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie. O ile w pierwszej generacji redukcja wyniosła 1 procent, tak przy trzecim mowa była o produkowaniu o 11 procent mniej metanu w przeliczeniu na kilogram zjedzonej przez owce paszy. Pokazuje to, że w długofalowej perspektywie takie podejście mogłoby doprowadzić do realnych ograniczeń emisji. W skali całego świata wpływ takich obniżek powinien być bez wątpienia zauważalny.