Szkielet tak wielki, że doprowadził do wypadku. Jego posiadacz miał 30 metrów długości

Słoń afrykański to największe obecnie żyjące zwierzę lądowe na Ziemi. Przy długości rzędu 7-8 metrów nie mógłby się on jednak równać z gigantem, który zamieszkiwał naszą planetę około 90 milionów lat temu.
Szkielet tak wielki, że doprowadził do wypadku. Jego posiadacz miał 30 metrów długości

Chodzi o gatunek tytanozaura należącego do grupy zauropodów. Gdy argentyńscy paleontolodzy natrafili na skamieniałości jednego z takich osobników, postanowili przetransportować je do Buenos Aires. W czasie przewozu doszło jednak do komplikacji, a szczątki były tak masywne, że doprowadziły do wypadku. Na szczęście nie ucierpieli ani uczestnicy kolizji ani same kości.

Czytaj też: Drapieżne dinozaury rządziły kiedyś Europą. Nowo zidentyfikowany gatunek szczególnie zainteresuje fanów futbolu

Naukowcy nieco humorystycznie podeszli do całej sprawy, odnosząc się do wypadku w formie nazwy gatunkowej tego zwierzęcia. Wybór padł na Chucarosaurus diripienda, a użyty termin pochodzi z miejscowego języka używanego przez mieszkańców regionu Quechua. 

Skamieniałe pozostałości C. diripienda udało się zlokalizować w 2018 roku. Znajdowały się one na wzgórzach w prowincji Río Negro, a bliższe oględziny wykazały, iż chodzi o siedem różnych kości. Część z nich tworzyła dawniej przednie kończyny dinozaura, podczas gdy inne były fragmentami biodra i tylnej kończyny. O tym, jak ogromne były to szczątki, najlepiej świadczy fakt, iż do ich przenoszenia potrzeba było kilku osób.

Wpadnij na nasz nowy kanał na YouTube

Gdy osobnik ten żył na Ziemi, co miało miejsce około 90 milionów lat temu, ważył od 27 do 36 ton. Miał przy tym około 30 metrów długości, co jest niezwykle imponującym rezultatem, choć trzeba podkreślić, że w historii naszej planety istniały nawet większe zwierzęta. Na przykład superzaur sprzed około 130 milionów lat mógł osiągać nawet 40 ton i co najmniej 34 metry długości. 

Skamieniały szkielet przedstawiciela gatunku C. diripienda sugeruje, że za życia zwierzę to mogło mieć nawet 30 metrów długości

Ustalenia na temat gatunku, którego przedstawiciel doprowadził do kolizji drogowej zostały zaprezentowane na łamach Cretaceous Research. Wygląda na to, iż gabaryty C. diripienda stanowiły jego potężny atut. Długa szyja pozwalała bowiem na sięganie do wysoko rosnących liści, natomiast ogon pełnił funkcję obronną. Za jego pomocą, niczym z użyciem bicza, dinozaur mógł odganiać drapieżniki próbujące go upolować.  Te ostatnie musiały być naprawdę odważne, biorąc pod uwagę fakt, iż chciały dopaść zwierzę mające około 30 metrów długości. 

Czytaj też: Jak gigantyczne dinozaury urosły do takich rozmiarów? Teoria z XIX wieku ląduje znów w koszu

Tytanozaury, podobnie jak wiele innych grup, zniknęły z powierzchni Ziemi pod koniec kredy. Właśnie wtedy, około 66 milionów lat temu, w naszą planetę uderzyła ogromnych rozmiarów planetoida. Kosmiczny obiekt doprowadził do wystąpienia silnego tsunami oraz wyrzucenia do atmosfery pyłu oraz gazów. Pojawiły się też pożary, a naukowcy przypuszczają, jakoby wystąpiła zima nuklearna, do której doszło za sprawą ograniczenia dopływu światła słonecznego do powierzchni. Łącznie wyginąć mogło wtedy nawet 3/4 ówczesnych przedstawicieli flory i fauny.