Merkury ma zaskakujące wnętrze. Naukowcy wskazują co za nie odpowiada

Merkury jest pierwszą planetą od Słońca. Gdybyśmy spojrzeli na jego względną bliskość do Ziemi można by pomyśleć, że powinniśmy o nim wiedzieć całkiem sporo. Mimo to więcej niż o Merkurym wiemy o Wenus, Marsie, Jowiszu i Saturnie. Paradoksalnie Merkury pod względem naszej wiedzy znajduje się tam, gdzie leżące najdalej od Ziemi Uran i Neptun. Na szczęście jednak od czasu do czasu pojawiają się nowe informacje o tym fenomenalnym globie.
Merkury ma zaskakujące wnętrze. Naukowcy wskazują co za nie odpowiada

Merkury jest obecnie (po wyrzuceniu Plutona) najmniejszą planetą Układu Słonecznego. To skalisty glob krążący wokół Słońca w odległości zaledwie 58 milionów kilometrów, co pozwala mu okrążać gwiazdę dzienną w ciągu zaledwie 88 dni. Pod względem wyglądu Merkury bardzo przypomina Księżyc. Mamy tu bowiem do czynienia z obiektem skalistym całkowicie pozbawionym jakiejkolwiek atmosfery, a też przez to usianym licznymi kraterami.

Powierzchnia planety bezustannie smaży się w temperaturze rzędu 427 stopni Celsjusza w ciągu merkuriańskiego dnia i zamarza w nocy w temperaturze -173 stopni Celsjusza. Nie jest to zatem miejsce przyjazne dla… cóż, dla nikogo. Warto przy tym zauważyć, że sonda MESSENGER, która dotarła do Merkurego, ku zaskoczeniu naukowców dostrzegła pokłady lodu wodnego w kraterach znajdujących się na biegunach planety, a dokładnie w miejscach, do których nigdy nie dociera promieniowanie słoneczne.

Czytaj także: Sonda BepiColombo dostarczyła pierwsze zdjęcia Merkurego. Czekaliśmy na to trzy lata

Warto tutaj zauważyć, że aktualnie w kierunku Merkurego zmierza sonda kosmiczna BepiColombo, która wystartowała z Ziemi w 2018 roku, ale dotrze na orbitę wokół Merkurego dopiero w 2025 roku.

Nietypowa budowa wewnętrzna Merkurego

Na pierwszy rzut oka planeta wygląda jak każda inna planeta skalista. W rzeczywistości jednak we wnętrzu tej małej planety mieści się zaskakująco duże, masywne wręcz jądro planety rozciągające się na 85 proc. promienia planety. Z tego też powodu Merkury posiada drugą po Ziemi gęstość spośród wszystkich planet Układu Słonecznego. Mimo wielu prób jak dotąd żadne symulacje nie były w stanie dać odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego tak jest.

W najnowszym artykule naukowym opublikowanym w periodyku Icarus badacze wykonują pierwszy, ale istotny krok na drodze do zrozumienia nietypowej charakterystyki pierwszej planety od Słońca.

Symulacje wskazały bowiem, że dyski protoplanetarne wokół młodych gwiazd najrzadsze są przy swoich wewnętrznych krawędziach. To z kolei oznacza, że planeta, która chciałaby się w tym miejscu uformować nie ma zbyt wiele surowców, które mogłaby gromadzić. Można powiedzieć, że Merkury w tej lokalizacji nie miał za bardzo z czego się zbudować, a intensywne promieniowanie młodej gwiazdy tylko mu to utrudniało.

Co więcej, podobna sytuacja miałaby miejsce także w pobliżu zewnętrznych krawędzi dysku protoplanetarnego. To z kolei oznacza, że nie ma szans, aby tak daleko od Słońca było wystarczająco dużo materii, aby mogły z nich powstać potężne przecież planety gazowe. Wychodzi zatem na to, że gazowe olbrzymy powstały znacznie bliżej Słońca, a dopiero potem migrowały na dalsze orbity, które zajmują do dzisiaj. Grawitacyjne przeciąganie między planetami skalistymi i gazowymi na tym wczesnym etapie ewolucji układu słonecznego musiało zatem zaburzać dysk protoplanetarny, szczególnie właśnie jego najbardziej wewnętrzne granice. Efekt? Merkury nie miał na czym rosnąć.

Co więcej, w podobny sposób można – według autorów artykułu – wytłumaczyć zaskakująco duże jądro Merkurego. Na wczesnym etapie formowania się naszego układu planetarnego, na zbliżonej do niego orbicie znajdowało się wiele podobnych protoplanet, próbujących rozwinąć się w pełnoprawne planety. Wszystko wskazuje jednak na to, że młody Merkury musiał zmagać się z całymi setkami zderzeń z protoplanetami podobnymi do niego. Każde takie zderzenie prowadziło do kataklizmu i odparowywania lżejszych skał. Efekt? Pozostawały tylko pierwiastki cięższe znajdujące się w jądrach takich młodych planet. W ten sposób Merkury mógł stopniowo rosnąć, głównie karmiąc się cięższymi metalami, które obecnie kształtują jego ogromne jądro.

Wychodzi zatem na to, że to gazowe olbrzymy z zewnętrznych rejonów Układu Słonecznego mogły znacząco wpływać na powstawanie planety najbliższej Słońcu. Brzmi obiecująco, aczkolwiek naukowcy wciąż jeszcze muszą dopracować swoje modele, bowiem pojawiający się w nich Merkury wciąż jest nieco za duży. Być może dane zebrane przez sondę BepiColombo przyniosą naukowcom brakujące elementy tej zagmatwanej układanki.

Więcej:Merkury