Na Pacyfiku jest niebieska pustynia. To grób dla satelitów i dom dla bakterii

W samym sercu Południowego Pacyfiku znajduje się teren zwany Oceanicznym Biegunem Niedostępności, popularnie nazywany punktem Nemo, od bohatera powieści Juliusza Verne’a. To prawdziwa biologiczna pustynia, na której przetrwać mogą jedynie wyspecjalizowane organizmy. Od niedawna wiemy dokładnie jak bardzo.
Na Pacyfiku jest niebieska pustynia. To grób dla satelitów i dom dla bakterii

Biegun niedostępności nazwany jest tak z racji odległości od stałego lądu (2688 km od najbliższego lądu, wysp Pitcairn na północy, Wyspy Wielkanocnej na północnym wschodzie i wyspy Maher w pobliżu Ziemi Marii Byrd w Antarktyce) oraz odcięcia od reszty świata prądami morskimi tworzącymi wielki wir, tzw. SPG (South Pacific Gyre, tworzą go głównie Prąd Południoworównikowy, Wschodnioaustralijski, Dryf Wiatrów Zachodnich i Prąd Peruwiańskich).

Max Planck Institute for Marine Microbiology

 

Wiatry i prądy morskie nie tylko utrudniają dostęp do tego miejsca ludziom i zwierzętom. Nawet osady nie mogą się tam odłożyć na dnie, dając szansę na rozwój fauny i flory. Grubość tej warstwy (mierząc od bazaltowego dna) waha się od krawędzi do centrum SPG od 70 metrów do 1 metra. W zależności od położenia, przyrost wynosi od 100 cm do 10 cm na milion lat.

Agencje kosmiczne odnotowały ten fakt już dawno temu, wykorzystując punkt Nemo (48°52’6″ S 123°23’6″ W) i 37 milionów kilometrów kwadratowych wokół jako cmentarzysko kosmicznych śmieci zbyt dużych, by spłonąć kompletnie w atmosferze.

Od 1971 roku do połowy 2016 roku agencje kosmiczne z całego świata sprowadziły w ten obszar z orbity przynajmniej 260 obiektów. Poza słynną stacją MIR, pod trzema kilometrami wody znalazło się np. 140 rosyjskich modułów transportowych i kilka należących do Europejskiej Agencji Kosmicznej.  Choć łatwiej tam trafić na nadpaloną kosmiczną blaszankę niż rybę, życie nauczyło się wykorzystywać dostępne zasoby i jako tako radzić sobie na tej oceanicznej pustyni.

Biegun niedostępności (Creative Commons 4.0/Wikimedia)

 

Nowym organizmom zaistnieć i przeżyć jest ciężko, bo odległość od lądu odbiera szansę na wykorzystanie naniesionych z lądu składników odżywczych. Prądy morskie nie pozwalają materii z reszty oceanu dotrzeć wewnątrz wielkiego wiru SPG. Do tego, w tej części Ziemi ocean naświetlany jest szczególnie mocnym promieniowaniem UV.

Naukowcy próbują ustalić jednak, co właściwie żyje w regionie o powierzchni 10 proc. oceanu światowego. Takiej misji podjęła się załoga niemieckiej łodzi badawczej FS Sonne. W czasie misji trwającej od grudnia 2015 roku do stycznia 2016 badacze kierowani przez ekspertów z Instytutu Mikrobiologii Morza im. Maxa Plancka przepłynęli 7000 km z Chile do Nowej Zelandii przez sam środek SPG.

Max Planck Institute for Marine Microbiology/Google Earth

 

Po drodze odławiali z wody proste organizmy żyjące na głębokości od 20 metrów do 5000 metrów. Technologia, której używali, pozwalała poddać sekwencjonowaniu i identyfikacji każdą organiczną próbkę w czasie nawet do 35 godzin. Swoje doświadczenia opisali w czasopiśmie.

W porównaniu do analogicznych choć mniejszych obszarów wyznaczanych prądami np. na Atlantyku w wodach powierzchniowych SPG odnaleziono o 1/3 mniej komórek. Niemieccy badacze przyznali, że to najbardziej ubogie w życie powierzchniowe wody oceaniczne na Ziemi. Zagęszczenie obecności mikrobów zależało od głębokości, temperatury, dostępnych substancji odżywczych i światła.

Choć zdarzały się zaskakujące znaleziska (pewne stworzenia występujące zwykle na głębokości ok. pół kilometra w SPG odnaleziono przy powierzchni), generalnie w badaniach niemieckich naukowców potwierdziła się opinia na temat regionu wokół punktu Nemo jako ”obszaru wyjątkowego, skrajnie jałowego (ultraoligotroficznego)”, gdzie skrajnie niski poziom substancji odżywczych ogranicza obecność organizmów żywych do tych wyjątkowo wyspecjalizowanych, dostosowanych do ”ekstremalnych warunków fizykochemicznych”.

O ile więc faktycznie jest to wyjątkowo mało dostępne i trudne do utrzymania się życia miejsce, to przynajmniej woda morska jest tam jedną z najbardziej przejrzystych na Ziemi. Plankton znaleźć można dopiero na głębokości 100 metrów, więc ocean wydaje się tam szczególnie niebieski.