NASA wyśle dwie sondy na Wenus. Wyda na to miliard dolarów

NASA ogłasza, że chce wysłać na najbliższą nam planetę dwie sondy. Mogą one potwierdzić, czy na Wenus istnieją jakieś formy życia.
NASA wyśle dwie sondy na Wenus. Wyda na to miliard dolarów

Na początek ciekawostka. Orbita Wenus jest najbliższa orbicie Ziemi i przy największym zbliżeniu, które zdarza się raz na 583 dni, dzieli je zaledwie 38 mln kilometrów. Jednak oba ciała spędzają połowę czasu po przeciwnych stronach Słońca, a gdy Wenus oddala się aż na 261 mln km, najbliżej nam do Merkurego i statystycznie rzecz biorąc jest on przez większość czasu (bo co 115 dni) najbliższą nam planetą.

Nie zmienia to faktu, że Wenus fascynuje ludzkość od starożytności. Jest w końcu najjaśniejszym po Słońcu i Księżycu obiektem astronomicznym. Jest kilkanaście razy jaśniejsza niż najjaśniejsza gwiazda – Syriusz (dzieli je różnica około 3 magnitudo obserwowanej jasności, co oznacza, że Wenus świeci o 2,5 do potęgi 3, czyli około piętnastokrotnie mocniej). Przy sprzyjających okolicznościach, gdy znajduje się blisko Ziemi, widoczna jest gołym okiem, nawet gdy Słońce jest wysoko na niebie, a po zapadnięciu zmroku rzuca nawet własny cień.

Rozwój astronomii pozwolił stwierdzić, że ma podobną wielkość, masę i skład chemiczny co nasza planeta. Nazywana była więc bliźniaczką Ziemi. Jednocześnie odkryto, że obserwacje jej powierzchni utrudnia gęsta atmosfera. Jedynym sposobem, by poznać Wenus bliżej okazał się rozwój technologii kosmicznych.

Wiele misji na Wenus zakończyło się niepowodzeniem

Pierwsza sonda, radziecka Wenera 1, została wystrzelona w kierunku Wenus w lutym 1961 roku, niestety po tygodniu zawiodła łączność. Fiaskiem zakończyła się też próba wystrzelenia pierwszej amerykańskiej sondy, Marinera 1, która uległa zniszczeniu tuż po starcie.

Dopiero niemal dwa lata później po ponad stu dniach lotu w pobliże planety dotarła sonda Mariner 2, wystrzelona w sierpniu 1962 roku. Przeleciała co prawda niemal 35 tys. kilometrów nad planetą, ale za pomocą radiometrii mikrofalowej i w podczerwieni stwierdziła, że powierzchnia Wenus rozpalona jest do przynajmniej 425 stopni.

Sonda nie stwierdziła też pola magnetycznego, które chroni ziemskie organizmy przed zabójczym promieniowaniem z kosmosu. To rozwiało to nadzieje na odkrycie na Wenus życia.

Gdy 1 marca 1966 roku na powierzchnię Wenus opadła druga rosyjska sonda, Wenera 3, było to pierwsze lądowanie stworzonego przez ludzi obiektu na innej planecie. Niestety, w tej sondzie również zawiódł system komunikacji.

Dopiero w październiku 1967 roku w atmosferę planety weszła Wenera 4. Opadała na spadochronach, ale wenusjańska atmosfera okazała się znacznie gęstsza niż zakładano. Baterie sondy wyczerpały się po półtorej godziny, zanim dotknęła powierzchni, na wysokości 25 km.

Wenera7, którą przygotowano już na gęstą atmosferę i wysoką temperaturę, miała pecha prawdopodobnie z powodu uszkodzonego spadochronu, bowiem opadła za szybko i w wyniku zderzenia z powierzchnią planety zdołała wysłać tylko słaby sygnał z pierwszych 20 minut pomiarów. Więcej udało się zbadać dopiero kolejnym radzieckim sondom: Wenerze 8, 9 i 10. Przekazały one bardziej szczegółowe dane oraz pierwsze zdjęcia z powierzchni – jak się okazało – piekielnej planety.

Wenus to piekielna bliźniaczka Ziemi

Niezwykle gęsta atmosfera sprawia, że ciśnienie na powierzchni Wenus jest niemal stukrotnie wyższe niż na Ziemi. Jest też złożona w ponad 90 proc. w dwutlenku węgla, co zatrzymuje promieniowanie słoneczne tak skutecznie, że powierzchnia rozgrzana jest do ponad 460 stopni.

W atmosferze unoszą się do tego chmury złożone z dwutlenku siarki i kropel kwasu siarkowego. Trudno o lepszy obraz piekielnych warunków i nic dziwnego, że część sond po prostu ich nie wytrzymała. Szkoda, że o bliźniaczce Ziemi wiemy nadal niewiele – ale to ma szanse się zmienić.

W ubiegłym tygodniu NASA ogłosiła wielki powrót na Wenus. Na cały program przeznaczy, jak ogłosił to szef agencji Bill Nelson, miliard dolarów. Sondy mają zostać wystrzelone do końca tej dekady. „Mamy nadzieję, że misje pogłębią naszą wiedzę o tym, jak powstawała Ziemia, dlaczego panują na niej warunki sprzyjające życiu i czemu tak nie jest na innych planetach” – powiedział.

DAVINCI+ i  VERITAS zbadają Wenus

Pierwsza sonda, nazwana DAVINCI+ (Deep Atmosphere Venus Investigation of Noble gases, Chemistry, and Imaging), ma zbadać obecność gazów szlachetnych w atmosferze, co pozwoli na określenie, czy na Wenus występowała kiedyś woda i czy nadal gdzieś występują jej ślady. Sonda poszuka też związków siarki i węgla w pobliżu powierzchni planet, by wykryć aktywność wulkaniczną, a także dokona z orbity pomiarów geologicznych.

Druga sonda, VERITAS (Venus Emissivity, Radio Science, InSAR, Topography, and Spectroscopy), dokona szczegółowych pomiarów topografii planety, głównie w poszukiwaniu aktywnych wulkanów. Na ich obecność wskazują pewne „gorące plamy” w atmosferze Wenus, ale ze względu na skąpe dane z powierzchni oraz gęstą, utrudniającą obserwacje atmosferę, brak jest jednoznacznych dowodów aktywności tektonicznej.

Dlaczego na Ziemi jest życie? Odpowiedź w misjach na Wenus

Obie misje pozwolą stwierdzić, czy Ziemia i Wenus rzeczywiście powstały jako bliźniaczki, czy od początku się różniły. Obecność wody na powierzchni naszej planety umożliwia ruch płyt tektonicznych i obieg węgla w przyrodzie, będący podstawą życia. Ciekłe jądro zaś sprawia, że powstaje pole magnetyczne, które chroni ziemską atmosferę przed zniszczeniem, zaś życie przed promieniowaniem.

Wenus krąży na tyle blisko macierzystej gwiazdy, że teoretycznie mogłyby panować na niej warunki sprzyjające życiu. Jest też przykładem, że sama odległość od gwiazdy to zbyt mało, żeby takie warunki zagwarantować. Zrozumienie tego, jak powstała niezwykle gęsta atmosfera Wenus i co sprawiło, że jej powierzchnia przypomina hutniczy piec, może pomóc naukowcom badającym inne systemy planetarne. A w przyszłości może pozwolić odróżnić planety sprzyjające życiu – bliźniaczki Ziemi – od ich piekielnych sióstr.

A może jednak na Wenus jest jakieś życie?

We wrześniu 2020 ukazały się badania, które wskazywały na obecność fosforowodoru (fosfiny) w atmosferze Wenus. To nietrwały związek chemiczny, a jego obecność sugerowałaby, że istnieje jakieś jego stałe źródło. Na Ziemi wytwarzają go niektóre bakterie.

Naukowcy zasugerowali, że mogłyby unosić się w wenusjańskiej atmosferze. Co istotne, nie istnieją znane procesy chemiczne, w których fosforowodór mógłby powstawać bez udziału organizmów żywych (wyjątkiem są ekstremalne ciśnienia i niskie temperatury wnętrz gazowych olbrzymów).

Wyniki tych pomiarów były później podważane – sami badacze przyznali, że przeszacowali pomiary i fosforowodoru w atmosferze Wenus może być o rząd wielkości mniej. To sprawiłoby już, że rezultat byłby na granicy błędu statystycznego. Inni wskazywali zaś, że podobny obraz dają linie widma dwutlenku siarki, którego w tamtejszej atmosferze jest pod dostatkiem.

Niestety, nie dowiemy się więcej, póki na Wenus nie dotrą nowe sondy. Szczęśliwie DAVINCI+ będzie wyposażona w instrumenty, które pozwolą zmierzyć poziom fosforowodoru. Jeśli go wykryją, będzie to silny dowód na to, że w chmurach Wenus unoszą się bakterie. Było by to ogromną sensacją, bo oznaczałoby  pierwsze ślady życia poza Ziemią.

Źródło: Science.