Ludzi na świecie wciąż przybywa… ale to się zaraz skończy. Prognoza mówi, co się stanie do 2100 roku

Populacja ludzka w zeszłym roku przekroczyła osiem miliardów. Dynamiczny wzrost może jednak za niedługo się skończyć, a liczba ludzi na świecie zacznie spadać. Tak przynajmniej mówią najnowsze prognozy. Jak liczna będzie populacja Homo sapiens u końca XXI wieku?
Ludzi na świecie wciąż przybywa… ale to się zaraz skończy. Prognoza mówi, co się stanie do 2100 roku

Kolektyw naukowców Earth4All związany między innymi z Klubem Rzymskim opublikował najnowszy raport dotyczący rozwoju populacji ludzkiej do 2100 roku. Jeśli prognoza badaczy się spełni, to pod koniec obecnego wieku może być nas nawet o dwa miliardy mniej niż teraz. Stawiają oni jednak pewne warunki, które muszą zostać spełnione, aby Ziemia uniknęła przeludnienia.

Czytaj też: Małpy i ludzie niewiele się różnią. Decyzje podejmujemy w ten sam sposób

Raport obejmuje kilka możliwych wariantów rozwoju populacji. Uwzględnia on moment, który będzie szczytowym punktem, po którym zacznie być notowany spadek ludności na świecie oraz stan, jaki zastaniemy w 2100 roku. Według „bardziej depopulacyjnego” scenariusza maksymalny pik populacji osiągniemy już w 2040 roku, kiedy to będzie nas 8,5 miliarda. Następnie do końca stulecia liczba ludności na świecie zacznie spadać do poziomu 6 miliardów.

„Mniej depopulacyjny” wariant uwzględnia pik maksymalnej liczby ludności w 2060 roku. Wówczas będzie nas 8,6 miliarda. Przez kolejne cztery dekady zacznie nas być coraz mniej, aż populacja skurczy się do 7 miliardów. Dlaczego naukowcy uważają, że czeka nas tak drastyczny spadek liczby ludności na świecie?

Porównanie pięciu scenariuszy populacji do roku 2100 (ONZ, Wittgenstein, Lancet, Earth4All – Too Little Too Late, Earth4All – Giant Leap) / źródło: Callegari B., Stoknes PE, People and Planet: 21st century sustainable population scenarios and possible living standards within planetary boundaries.

Prognoza rozwoju populacji ludzkiej mówi jedno: na koniec XXI wieku będzie nas już mniej

Naukowcy wzięli pod uwagę dynamiczny wzrost gospodarczy i społeczny na świecie. Ich zdaniem zwiększający się dostęp do edukacji dla kobiet w krajach rozwijających się (np. w Afryce Subsaharyjskiej) ma wpływ na wskaźniki dzietności. Kobiety bardziej samodzielne ekonomicznie oraz z dostępem do lepszej opieki zdrowotnej będą rodzić mniej dzieci – można wywnioskować z raportu.

Czytaj też: Ludzie nie dobierają się przypadkowo. Przeciwieństwa wcale się nie przyciągają

Analiza również przedstawia zupełnie inne spojrzenie na tzw. granice planetarne. Przedstawiono w niej, że nie przeludnienie jest głównym powodem wywierania presji na środowisko i zmiany klimatu, a wysoki poziom konsumpcji węgla i zasobów przyrodniczych. Według autorów 10 proc. najbogatszych krajów wywiera większy ślad węglowy niż społeczności z krajów rozwijających się.

Wreszcie finalnym warunkiem postawionym przez naukowców, aby Ziemia nie osiągnęła stanu przeludnienia, jest równomierny podział zasobów i zmniejszenie ubóstwa na świecie.