Serce wilka, głos szakala. O cesarzu, który zmienił Chiny w więzienie

Przez pierwsze kilkanaście stuleci swej historii  Chińczycy nie tworzyli jednego  państwa, lecz konglomerat mniejszych niezależnych terytoriów, połączonych w luźną konfederację, uznającą rytualny prymat królów – kapłanów, najpierw wywodzących się z dynastii Shang, później w XI wieku p.n.e. zastąpionych przez ród Zhou. Z biegiem stuleci kontrola sprawowana przez suwerena coraz bardziej słabła, aż w V wieku p.n.e. nastał Okres Królestw Walczących, w którym najpotężniejsi lokalni władcy toczyli nieustanne bitwy o hegemonię. Pełna przemocy era zakończyła się w roku 221 p.n.e. zjednoczeniem ziem chińskich i powstaniem pierwszego cesarstwa. I nawet jeśli zwykli Chińczycy początkowo entuzjastycznie powitali nadejście pokoju, to wkrótce zaczęli tęsknić za dawnymi czasami. Na  świeżo wykutym Tronie Smoka zasiadł bowiem Qin Shi Huangdi, czyli Pierwszy Cesarz Dynastii Qin – okrutny despota, który zamienił rządzone przez siebie imperium w jedno wielkie więzienie.
Serce wilka, głos szakala. O cesarzu, który zmienił Chiny w więzienie

W roku 237 p.n.e. – gdy ziemie przyszłych Chin podzielone jeszcze były na siedem zwalczających się królestw: Qin, Qi, Chu, Han, Wei, Yan i Zhao, stolicę pierwszego z nich – Xianyang odwiedził mędrzec Wei Liao, którego na audiencji przyjął sam władca krainy Ying Zheng. Spotkanie z monarchą wstrząsnęło przybyszem. Dobre półtora wieku później Sima Qian – nadworny kronikarz cesarza Wudi z dynastii Han, przytoczył w swoich Zapiskach historyka słowa, którymi Wei scharakteryzował gospodarza:

Ma pierś ptaka drapieżnego i głos szakala. Mało w nim łaskawości, a serce ma tygrysa lub wilka. Gdy się znajdzie w kłopotach, z łatwością podda się innym ludziom. Gdy cel swój osiągnie, z tą samą łatwością będzie ludzi pożerał.(…) Jeżeli rzeczywiście król Qin cel swój osiągnie i zdobędzie świat cały, wówczas ludzie na świecie będą jego niewolnikami.

Mimo tak nieprzychylnego opisu król Zheng koniecznie chciał zatrzymać gościa na swoim dworze, kusząc go wysokim stanowiskiem. Mędrzec jednak całkiem słusznie zauważył, że biorąc pod uwagę wszystkie cechy królewskiego charakteru: Nie zdołam długo utrzymać się u jego boku i czym prędzej zbiegł z Xianyangu, dochodząc do wniosku, że w jego najlepszym interesie jest znaleźć się jak najdalej od niebezpiecznego despoty.

Władcą królestwa Qin, który zrobił na Wei Liao tak piorunujące wrażenie, był człowiek, który szesnaście lat później, ukończywszy dzieło podboju sąsiednich państw, sam siebie wyniósł ponad panujących dotychczas monarchów, tworząc dla siebie nowy tytuł hunag di – na język polski tłumaczony jako cesarz. Spełniły się wówczas słowa mędrca, bo mieszkańcy nowego zjednoczonego imperium chińskiego stali się niewolnikami brutalnego tyrana, który z biegiem lat coraz bardziej przykręcał im śrubę, tworząc pierwszy totalitaryzm w dziejach ludzkości.

Mędrzec Wei Liao poznawszy władcę królestwa Qin przyrównał go do drapieżnej bestii chcącej pożreć świat/ Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

Pierwszy Cesarz niczym tygrys pożerał kolejne ziemie i ludzi. Już za życia był postacią kontrowersyjną i taką  pozostał przez dwadzieścia dwa wieki, które dzielą nas od jego śmierci. Założona przezeń dynastia Qin, która jak butnie zapowiadał, panować miała przez 10 000 pokoleń, upadła zaledwie w sześć lat po jego śmierci. Pretendował do miana władcy całego świata, ale świat ten był o wiele większy, niż Pierwszy Cesarz mógł sobie wyobrazić, daleko na Zachodzie w tworzącej własne imperium Republice Rzymskiej czy w hellenistycznym Egipcie nikt o nim nie słyszał. Wciąż nienasycony w swym apetycie despota  w końcu postanowił uczynić się bogiem i sięgnąć nieśmiertelności, zatrudnił więc zastępy magów i alchemików mających zapewnić mu życie wieczne. Paradoksalnie zażywanie uważonych przez nich mikstur sprawiło, że zmarł nie dożywszy pięćdziesiątki. Imię Pierwszego Cesarza powszechnie przeklinano, a stworzone przezeń imperium prawie natychmiast po jego zgonie rozpadło się wskutek rebelii. Powrotu do dawnych czasów licznych chińskich królestw już jednak nie było – zwycięzcy na gruzach cesarstwa zaczęli walkę o to, kto z nich zasiądzie na opróżnionym Tronie Smoka. Wygrał ją prosty chłop i były rozbójnik – Liu Bang, który, co symptomatyczne, swoją stolicę Chang’an wzniósł w miejscu dawnej stolicy dynastii Qin. Mimo nienawiści do człowieka, który im je narzucił, Chińczycy zachowali też ujednolicone na rozkaz Pierwszego Cesarza pismo, a wiele z wprowadzonych przez niego rozwiązań na stałe weszło do chińskiej tradycji. I w końcu pozostał największy pomnik potęgi tyrana – Wielki Mur. Co prawda, dzisiejsza konstrukcja jest o blisko siedemnaście wieków młodsza od naszego bohatera, ale to właśnie on jako pierwszy władca Państwa Środka rozpoczął wielki projekt fortyfikowania jego północnej granicy. W XXI wieku z wzniesionych na jego rozkaz ziemnych wałów zostało niewiele, ot zwyczajne na pierwszy rzut oka pagórki, ale sama idea przetrwała tysiąclecia wciąż na nowo ożywiana przez kolejnych cesarzy. Na koniec wreszcie, ku nieszczęściu mieszkańców Chin, Pierwszy Cesarz był idolem Mao Zedonga, który robił propagandowe paralele między sobą, a okrutnym monarchą, deklarując oficjalnie chęć zabicia większej liczby ludzi niż on. Zresztą podobieństwa między tymi dwoma rzucają się w oczy – obaj rządzili totalitarnymi molochami, obaj przeprowadzili reformę pisma, zaś niszczenie zabytków kultury w czasie ekscesów rewolucji kulturalnej znajduje swój pierwowzór w zainicjowanej przez Qin Shi Hunagdi akcji palenia ksiąg konfucjańskich. Tak więc, czy tego chcą, czy nie, Chińczycy od ponad dwóch tysięcy lat pozostają niewolnikami Pierwszego Cesarza.

Gra o tron

By pozostać całkowicie wiernym prawdzie historycznej, przyznać należy, że zjednoczenie Chin nie było dziełem tylko i wyłącznie Pierwszego Cesarza. Fundamenty pod gmach położyli jego przodkowie z rodu Ying, panujący nad położonym na zachodnich rubieżach chińskiego świata królestwem Qin. Umiejscowienie ich władztwa sprawiało co prawda, że mieszkańcy pozostałych państw znad Rzeki Żółtej uważali mieszkańców Qin za prowincjuszy niewiele lepszych od barbarzyńców, ale dawało szerokie pole do ekspansji w kierunku zachodnim. Z czasem królestwo rozrosło się, podbijając barbarzyńskie plemiona, a następnie zwróciło swój wzrok na naigrywających się dotychczas z niego sąsiadów, śmiało włączając się w rozrywającą Chiny wojnę o hegemonię, toczoną w Okresie Królestw Walczących. Wielką przewagę nad przeciwnikami dawał Qin  jego zmilitaryzowany ustrój polityczny, którego drakońskie zasady wprowadzono w IV wieku p.n.e. za radą wywodzącego się ze szkoły legistów filozofa – Shang Yanga. Nowy system stworzył z parweniuszowskiego do niedawna państwa niepokonaną maszynę militarną, jednak sam pomysłodawca reform nie mógł być do końca zadowolony – władcy Qin odwdzięczyli mu się za pomoc, skazując go na rozerwanie końmi.

Filozof Shang Yang pomógł władcom Qin uczynić ich kraj zmilitaryzowaną dyktaturą. Nie wyszedł na tym najlepiej, bo pracodawcy wprowadziwszy w życie jego wskazówki kazali rozerwać go końmi/ Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

Leigzm stał się państwową ideologią ojczyzny późniejszego Pierwszego Cesarza. Makiaweliczna szkoła filozoficzna, głosząca prymat państwa nad jednostką, skrajny cynizm i rządy twardej ręki, doskonale odpowiadała tutejszym monarchom i zapewniała im sukcesy na polach wojny oraz polityki. Pradziadek naszego bohatera – król Zhaoxiang posunął się nawet do tego, że dopuszczając się mrożącego krew w żyłach świętokradztwa, w roku 256 p.n.e. najechał niewielką domenę swego tytularnego zwierzchnika, bezsilnego ostatniego króla z dynastii Zhou, którego stolicę Chengzhou zajął, a jego samego zrzucił z tronu. W sześć lat później król Qin zmarł, pozostawiając królestwo w rękach syna – Xiaowena, który jednak prawie natychmiast po koronacji w tajemniczych okolicznościach również przeniósł się na tamten świat, opróżniając miejsce dla swego z kolei syna – Yirena.

Nowy król, który przyjął dostojne imię Zhuangxianga, na swoje miejsce w sukcesji musiał ciężko zapracować, po prawdzie w dniach jego młodości nikt, kto pozostawał przy zdrowych zmysłach, nie widział w nim przyszłego następcy tronu. Jego ojciec, znany wówczas jako książę Anguo, miał ukochaną żonę imieniem Huayang. Niestety, para nie mogła doczekać się męskiego potomka. Z ciężkim sercem spłodził więc kilkunastu synów z zastępem nałożnic. Jednym z nich, bynajmniej nie najstarszym, był właśnie Yiren. Co gorsza, chłopiec z jakiś względów irytował ojca. Kiedy zatem nadeszła potrzeba wysłania któregoś z członków rodziny królewskiej jako zakładnika do będącego stolicą królestwa Zhao Handanu, Anguo bez mrugnięcia okiem desygnował do tej roli właśnie Yirena. Perspektywy młodzieńca były ponure, zwłaszcza że wojna między Qin a Zhao wciąż wisiała w powietrzu, a chłopak mógł się spodziewać, że w razie jej wybuchu gospodarze bez zwłoki go zetną. W samym Handanie mieszkał w nędznych warunkach, bo Anguo nie zadbał o zaopatrzenie syna w pieniądze pozwalające wieść mu życie adekwatne do jego pochodzenia. Tak więc Yiren nie tylko nie miał szans na koronę, ale wręcz rysowała się przed nim niewesoła przyszłość w biedzie i poniżeniu. I tak by się zapewne ta historia skończyła, gdyby w sprawę nie wmieszał się sprytny handański kupiec – Buwei.

Handlowy potentat z Zhao, pewnego dnia wędrując ulicami stolicy, natknął się na nieszczęśliwego zakładnika, dowiedziawszy się zaś, kim jest ów młodzieniec, natychmiast pośpieszył do domu, gdzie zapytał swojego ojca, jaki zysk można osiągnąć, inwestując w rolnictwo. Starzec odrzekł, że przy dobrym zbiorach dziesięciokrotny. A inwestycja w klejnoty? – dopytywał się młodszy Lü. Usłyszawszy odpowiedź, że na takim biznesie można zarobić stokroć tyle, ile się w niego włożyło, zadał ojcu ostatnie pytanie – jaki dochód wedle niego mogło dać osadzenie swojego kandydata na tronie mocarstwa, jakim było państwo Qin? Staruszek zamilkł, a po chwili przyznał obrotnemu synowi, że byłby to najlepszy interes ich życia. Wówczas Lü Buwei rozwinął przed nim najniezwyklejszy biznesplan w historii Chin.

Kierujący się żądzą zysku kupiec Lü Buwei zmienił losy Chin, doprowadzając do objęcia tronu królestwa Qin przez ojca późniejszego Pierwszego Cesarza/ Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

Wkrótce kupiec odwiedził Yirena i zaproponował mu spółkę. On na swoje barki weźmie utrzymanie królewskiego wnuka, ten zaś odwdzięczy mu się za to, gdy obejmie władzę. Młodzieniec w pierwszej chwili musiał zapewne uznać, że jego gość jest szalony – jakim niby sposobem miałby zasiąść na tronie, skoro przebywał z dala od dworu swego dziada, a co więcej, nie cieszył się sympatią księcia Anguo?! Spokojna głowa – powiedział być może Lü Buwei, zrobienie z protegowanego monarchy kupiec brał na siebie. Czym prędzej zakupił ogromną liczbę kosztowności i pojechał z nimi do Xianyangu, gdzie poprosił o audiencję u książęcej małżonki. Pani Huayang przyjęła przybysza z Zhao, ten zaś podarował jej przywiezione z Handanu skarby, mówiąc, że są one podarunkiem od Yirena. Następnie wygłosił apologię młodzieńca, podkreślając jego oddanie dla macochy. Na koniec wyłożył kawę na ławę – żona Anguo nie dała mężowi dziedzica, a młodość i piękno to stan przejściowy, gdy miną, królewicz może się nią znudzić i oddalić. Jeśli jednak pomoże Yirenowi wkraść się w łaski ojca i zostać jego następcą, wówczas zaskarbi sobie jego wieczną przyjaźń, a jej pozycja na dworze zostanie ugruntowana na długie dekady. Lü musiał być człowiekiem niezwykłej charyzmy, bo księżna zamiast wyrzucić go z pałacu za to, że śmiał jej przypomnieć, iż nie jest już młódką, przyznała mu rację i rozpoczęła kampanię propagandową na rzecz pasierba, dniem i nocą zachwalając go mężowi. Książę, który miał wielkie zaufanie do żony, uległ w końcu jej namowom i nakazał sporządzenie specjalnej nefrytowej tabliczki ogłaszającej Yirena jego następcą.

Dotychczasowy smętny los nieszczęsnego zakładnika odmienił się wówczas całkowicie. Co prawda, nadal pozostawał w Handanie, ale teraz dostojnicy królestwa Zhao śpieszyli do niego jeden za drugim i obsypywali bogatymi darami, szukając jego przyjaźni. Dzięki temu oraz pieniądzom otrzymywanym od Lü Buweia Yiren mógł teraz prowadzić wielkopańskie życie. Co więcej, zakochał się, aczkolwiek to ostatnie było problematyczne, bo młodzieniec zapałał afektem do Zhaoji – ulubionej niewolnicy – śpiewaczki należącej do jego dobroczyńcy. Kupiec, który lubił zażywać rozkoszy z piękną dziewczyną, zagryzł jednak zęby i podarował ją protegowanemu, który czym prędzej wziął z nią ślub. Złośliwi mówili później, że nazwany imieniem Zhenga chłopiec, który przyszedł na świat za dziewięć miesięcy – a był nim właśnie późniejszy Pierwszy Cesarz – w rzeczywistości został spłodzony przez Lü, którego nałożnica miała być w chwili przekazania w ręce księcia z Qin już brzemienna. Plotka ta trafiła później do Zapisków historyka i była powtarzana przez następne dwa tysiące lat. Czy można jednak jej wierzyć? Warto pamiętać o tym, że dostępne nam teksty historyczne mówiące o Qin Shi Huangdi spisane zostały przez nienawidzących go konfucjanistów, gotowych na wszystko byleby oczernić zajadłego wroga ich filozofii. Poddanie wątpliwość pochodzenia monarchy było im bardzo na rękę, podobnie jak sugerowanie, że jego biologicznym ojcem był kupiec, czyli przedstawiciel warstwy społecznej potępianej i lekceważonej przez wyznawców nauk Konfucjusza.

Tymczasem nastał pamiętny roku 256 p.n.e., w którym król Zhaoxiang, dziadek Yirena, nie tylko  ostatecznie zniszczył dynastię Zhou, ale także rozpoczął inwazję na Zhao. W tej sytuacji tutejszy monarcha nakazał zgładzić przebywającego w jego stolicy wnuka najeźdźcy. Ojciec Pierwszego Cesarza szczęśliwie zbiegł jednak z miasta dzięki łapówkom hojnie szafowanym przez Lü i po licznych przygodach dotarł do ojczyzny. Jakiś czas później dołączyli tam do niego żona i syn Zheng. Niedługo potem, w roku 250 p.n.e. stary monarcha zamknął oczy na zawsze, odchodząc z tego świata w poczuciu dobrze wykonanej pracy. Miał do tego pełne prawo, bo pozostawiał Qin jako najpotężniejsze z siedmiu chińskich królestw. Na tron wstąpił teraz Anguo, który jak już wspomnieliśmy, zmarł prawie natychmiast po koronacji. Zwolennicy spiskowej teorii dziejów w zgonie tym widzieli rękę Lü Buweia mającego podać władcy truciznę, by otworzyć drogę do tronu dla swego protegowanego. Czy było tak naprawdę, czy też monarcha sam z siebie umarł w tak dogodnym momencie, tego zapewne nigdy się już nie dowiemy. Jedno jest pewne, gdy tylko Yiren został nowym królem, inwestycja kupca z Handanu zaczęła mu się w końcu zwracać – mianowano go pierwszym ministrem królestwa Qin i podarowano olbrzymie nadania ziemskie. Do sakwy obrotnego handlarza pieniądze płynęły teraz strumieniem szerszym, niż byłby to sobie w stanie dawniej wyobrazić. I wtedy w roku 247 p.n.e. nastąpił kolejny zwrot, młody i cieszący się dotąd dobrym zdrowiem Yiren niespodziewanie zmarł, pozostawiając po sobie niepełnoletniego następcę tronu – Zhenga. Jego śmierć nie zaszkodziła jednak interesom Lü, który objął funkcję regenta, samemu sobie przyznając tytuł Drugiego Ojca.

Regencja

Wielu ten nagły zgon króla wydawał się podejrzany, ale niebezpiecznie było dzielić się takimi plotkami. Zresztą nowy regent nie był złym władcą. Kiedy w roku 244 p.n.e. wskutek plagi szarańczy zniszczeniu uległa część zbiorów, były kupiec ocalił kraj przez klęską głodu, sprzedając tytuły arystokratyczne w zamian za zboże. On sam zgromadził w swoich posiadłościach dziesiątki jeśli nie setki uczonych, którzy na jego rozkaz przygotowali wielką encyklopedię Wiosny i jesienie pana Lü. Zadbał również o wykształcenie powierzonego jego pieczy młodego króla, czyniąc nauczycielem Zhenga młodego uczonego z krainy Qi, zwolennika szkoły legistów imieniem Li Si. 

Nowy tutor chłopca był wychowankiem konfucjańskiego filozofa – Xunji. Podobnie jak jego mistrz uważał naturę ludzką za złą, lecz w przeciwieństwie do niego remedium na jej niedoskonałość widział nie w edukacji, lecz strachu przed nieubłaganą karą. Do najważniejszej konkluzji w swoim życiu Li doszedł… siedząc w miejskich szalecie, gdy zauważył, że żyjące w wychodku szczury, są wychudzone  z głodu oraz strachliwe. Tymczasem gryzonie gnieżdżące się w spichrzach ze zbożem charakteryzowały się sporą tuszą i pewnością siebie. Młodemu uczonemu przyszło do głowy, że z ludźmi jest tak samo, a w takim razie on sam nie zamierza iść w ślady szczurów z publicznej toalety i klepać biedę, lecz sprzeda swój błyskotliwy umysł i pomysły temu, kto mu najwięcej zapłaci. Jako zaś, że w całych Chinach nie było bogatszego dworu niż ten w Xianyangu, tam właśnie udał się Li Si. Jego skrajny cynizm i przekonanie, że rządzić należy za pomocą strachu z czasem przejął wychowywany przezeń młody król, sam nauczyciel zaś cierpliwie budował wśród dworzan własne stronnictwo i ostrzył sobie zęby na stanowisko pierwszego ministra wciąż jeszcze okupowane przez Lü Buweia.

Tymczasem dawny kupiec z Handanu miał swoje problemy. Cieszył się co prawda pozycją najpotężniejszego człowieka w Qin, ale wciąż musiał się liczyć z jedną osobą – będącą królową matką – Zhaoji. Wdowa po Yirenie była jeszcze kobietą młodą, mającą niewiele ponad trzydzieści lat, a ponadto wielce temperamentną. Jakiś czas po śmierci męża nawiązała romans ze swym dawnym właścicielem. Niestety, Lü nie był już taki dziarski i jurny jak dawniej, wiek i troski związane z kierowaniem państwem odbiły na nim swoje piętno – co tu dużo mówić, regent miał coraz większe problemy z zaspokojeniem nienasyconej kochanki. Ta zaś zmuszała go do odwiedzin w swojej sypialni, grożąc wyjawieniem synowi informacji o ich romansie. Pierwszy minister miał teraz do wyboru wzbudzić gniew młodego króla, co mogło się zakończyć utratą głowy, bądź wyzionąć ducha z wyczerpania w ramionach Zhaoji. Na szczęście udało mu się znaleźć genialne (a w każdym razie tak mu się wydawało) rozwiązanie problemu.

Do uszu regenta doszły wieści o pewnym mężczyźnie imieniem Lao Ai, który wyróżniał się olbrzymim przyrodzeniem. Miało on być tak wielkie, że człowiek ten występował na przyjęciach arystokratów, pokazując niezwykłą sztuczkę – swoim utrzymanym w stanie wzwodu członkiem podnosił drewniane koło! Gdy Lü zobaczył go w akcji, natychmiast w jego głowie zrodził się chytry plan – wziął Lao do siebie na służbę, po czym zadbał, by o męskich walorach nowego pracownika rozeszły się na królewskim dworze plotki. Wkrótce dotarły one do Zhaoji, która również zechciała zobaczyć penis Aia, gdy zaś go ujrzała, zapragnęła tego ogiera w swojej łożnicy. Pierwszy minister chętnie podarował królowej – wdowie służącego, dla zachowania tajemnicy każąc go przebrać za eunucha. Tym sposobem kupił sobie spokój od nienasyconej kochanki, matka Zhegna spędzała teraz cały wolny czas z Lao Aiem. Wkrótce Zhaoji zaszła w ciążę, a wówczas jej nowy oblubieniec porzucił wszelkie pozory, na powrót przywdziewając męski strój.

Tak znów upłynęło trochę czasu i nastał roku 238 p.n.e. Młody Zheng osiągnął już wiek męski i nastał czas nałożenia mu ceremonialnego czepca oznaczającego wejście w dorosłość. Tym samym regencja Lü Buweia dobiegła końca ku wielkiemu niezadowoleniu tego ostatniego. W Xianyangu zaczęto szeptać plotki o spiskach, niektórzy twierdzili, że sam Drugi Ojciec dybie na życie swego dotychczasowego podopiecznego, chcąc wymienić go na któregoś z niepełnoletnich braci. Uderzenie przyszło jednak z zupełnie niespodziewanej strony, bunt przeciwko młodemu królowi podniósł bowiem… kochanek jego matki – Lao Ai, który pragnął zainstalować na tronie dzieci zrodzone z jego związku z królową wdową. Pozyskawszy podstępem pod swoje rozkazy część stacjonujących w stolicy wojsk, rzekomy eunuch uderzył na królewski pałac w próbie puczu. Doszło do bitwy na ulicach miasta, w której sukces odnieśli lojaliści. Zaczęło się śledztwo i aresztowania. Lao Ai szukał ratunku w ucieczce, ale został złapany i doprowadzony przed królewskie oblicze. Skazano go na śmierć przez rozerwanie końmi, tę samą karę stosując do wszystkich jego krewnych, wliczając w to będących jeszcze dziećmi przyrodnich braci Zhenga. Zhaoji, od której nienasyconej chuci zaczęła się cała afera, trafiła do aresztu domowego, młody król wolał nie drążyć zbyt głęboko kwestii udziału swojej matki w spisku, lepiej było udawać, że wierzy w jej niewinność, nikt zresztą nie miał odwagi zadawać niezręcznych pytań.

Zamach stanu w wykonaniu Lao Aia oznaczał polityczną śmierć Lü Buweia, człowieka, który wprowadził do królewskiego pałacu awanturnika o wielkim członku. Byłemu kupcowi odebrano zaszczytne stanowiska i skazano na zesłanie do Syczuanu. Żył jeszcze trzy lata, ale przez cały ten czas dawny podopieczny coraz dobitniej ukazywał mu swą niełaskę, konfiskując kolejne jego dobra. W końcu zrozumiał, że nadejście listu z wyrokiem śmierci jest już tylko kwestią czasu, chcąc uniknąć męki z rąk kata, w roku 235 p.n.e. popełnił samobójstwo, zażywając truciznę. Ci z dostojników państwowych, którzy byli na tyle nieroztropni, by pojawić się na pogrzebie regenta, wkrótce potracili swe urzędy lub w tajemniczy sposób poznikali. Zheng stał się prawdziwym jednowładcą królestwa Qin. I już wkrótce miał zacisnąć żelazną pięść na całych Chinach.

Wszystko pod niebem

Ying Zheng odziedziczył charakter po swym wojowniczym pradziadku. Nie kontentował się spuścizną po przodkach, w marzeniach widział się władcą całego chińskiego świata. Prawie natychmiast po wyzwoleniu spod kurateli Lü Buwei rozpoczął przekuwanie swych snów w rzeczywistość. W roku 234 p.n.e. Qin zaatakowało królestwa Zhao i Han. Choć tym razem nie dokonano jeszcze pełnego podboju, a wojska najeźdźców, zabezpieczywszy zdobycze terytorialne, wycofały się do ojczyzny, na władców sąsiednich państw padł blady strach. Przebywający w Xianyangu jako zakładnik następca tronu królestwa Yan – książę Dan, który przez lata miał okazję dobrze poznać charakter Zhenga, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego ojczysty kraj jest kolejnym punktem na liście celów wojowniczego króla . Chcąc zapobiec zgubie, Yan w roku 232 p.n.e. zbiegł ze stolicy Qin i wrócił do domu, gdzie zasępiony zaczął przygotowywać się do nieuniknionego starcia. A czas naglił, bo w roku 230 p.n.e. kolejna inwazja zmiotła królestwo Han z powierzchni ziemi, zaś dwa lata później jego los podzielił Zhao. Ziemie upadłych państw stały się komanderiami (prowincjami) Qin, ich elity przesiedlono do Xianyangu, a ludności narzucono okrutne prawa. Rozrastające się błyskawicznie imperium Ying Zhenga dotykało już granic Yan.

Tymczasem książę Dan, przekonawszy się, że armia jego ojca nie może mierzyć się zarówno liczebnością jak i bitnością z legionami zbliżającego się nieprzyjaciela, uznał, że skoro nie może walczyć ze straszliwym wrogiem siłą, to będzie musiał polegać na sprycie. Skoro motorem podboju był Zheng, rozumował następca tronu Yan, to należało, uderzywszy bezpośrednio w niego, wyeliminować go z chińskiej szachownicy. Śmierć władcy pogrążyłaby Qin w chaosie, skutecznie je osłabiając. W końcu Dan podjął decyzję – Ying musiał zginąć. Pozostało pytanie, jak wyprawić tyrana na tamten świat.

W końcu umyśle księcia uformował się plan – musiał znaleźć śmiałka, który podjąłby się zamordowania króla Qin. Człek ten powinien cechować się olbrzymią odwagą, gdyż misja, jaką miano go obarczyć, była podróżą w jedną stronę. Aparat bezpieczeństwa otaczający Zhenga był tak rozbudowany, że nawet w przypadku powodzenia zamachu zabójca mógł być pewien, że natychmiast podąży za swoją ofiarą do krainy umarłych. Tylko gdzie szukać takiego herosa? Jeden z ministrów zaproponował kandydaturę słynącego z brawury awanturnika imieniem Jing Ke. Wypowiedziawszy jego nazwisko w trakcie tajnego spotkania z następcą tronu, natychmiast dobył sztyletu i na miejscu popełnił samobójstwo, by tajemnica szykowanego skrytobójstwa umarła wraz z nim. Poruszony oddaniem dostojnika Dan natychmiast skontaktował się z Jingiem. Ten, usłyszawszy, czego się od niego oczekuje, o dziwo przystał na żądanie księcia (prawdopodobnie doszedł do wniosku, że jeśli odmówi, wówczas zostanie zabity celem zachowania konspiracji). Poprosił jedynie, by przed wyruszeniem na samobójczą misję pozwolono mu użyć życia na książęcy koszt. Nowy pracodawca Jigna Ke uznał to za uczciwą cenę. Awanturnik zamieszkał zatem w pięknym pałacu, w którym pławił się w luksusach, urządzając nieustanne seksualne orgie z przydanymi mu nałożnicami. W międzyczasie Dan doskonalił plan zamachu. U płatnerza zakupił sztylet, którego ostrze nasączył trucizną. Prócz tego zdecydował się wręczyć skrytobójcy mapę ze szczegółowymi planami umocnień granicznych. Stanowić miała ona przynętę, która pozwoliłaby Jingowi, udającemu królewskiego posła przynoszącego wiadomość o kapitulacji Yan, dostać się na audiencję do króla Qin. Sztylet zmyślnie ukryto w rulonie mapy – książę pouczył swego agenta, by własnoręcznie podał prezent Zhengowi, a gdy ten zacznie go rozwijać, wydobył zeń ostrze i zatopił je w sercu tyrana.

Jing Ke dokonuje zamachu na króla Qin Ying Zhenga, późniejszego Pierwszego Cesarza. Fresk z grobowca z okresu dynastii Han/ Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

Pozostawało jeszcze pytanie, czy despota nie przejrzy całej maskarady. Sekretna mapa była wspaniałym darem, ale mógł on nie wystarczyć do tego, by skrytobójcę dopuszczono przed oblicze jego ofiary. W tym momencie Jing Ke wykazał się inwencją. W kraju Yan ukrywał się od lat dawny generał królestwa Qin, który zdradziwszy swoją ojczyznę, przeszedł na stronę wroga. Jeśli liczył, że krok ten przyniesie mu bogactwo i zaszczyty, to bardzo się rozczarował. Ying Zheng wyznaczył za głowę zdrajcy szalenie wysoką nagrodę, obiecując jego zabójcy nie tylko kilkaset kilogramów złota, ale też wysokie rangą stanowisko. Z kolei żołnierze służący w armii nowego suzerena nie chcieli walczyć pod rozkazami niedawnego wroga. W efekcie oficer marniał na przymusowej emeryturze, dodatkowo dręczony wyrzutami sumienia, bo zbiegłszy z Qin, skazał swoją rodzinę na śmierć w męczarniach. Tego starego wiarusa odwiedził teraz Jing, by wtajemniczyć go w plany księcia i prosić o dołączenie do spisku. Generał miał w nim odegrać kluczową, acz makabryczną rolę. Awanturnik zaproponował mu… popełnienie samobójstwa! Skrytobójca wyjaśnił, że po jego śmierci odetnie mężczyźnie głowę i weźmie ją ze sobą w podróż do Xianyangu jako prezent dla tamtejszego monarchy. Jako że Zheng szczerze nienawidził swego dawnego doradcy, było pewne, że taki podarunek nastawi go przyjaźnie do ofiarodawcy, otwierając temuż drzwi do komnaty tronowej. Dostawszy się tam, Jing Ke zamordowałby tyrana, ratując zarówno królestwo Yan, jak i mszcząc bliskich generała – renegata. Uciekinier z Qin przystał na propozycję i czym prędzej podciął sobie gardło, a jego głowa trafiła do ozdobnego pudełka.

I tak w roku 227 p.n.e. awanturnik namaszczony na książęcego agenta ruszył ku Xianyangowi. W podroży towarzyszył mu drugi śmiałek, młodzieniec imieniem Wuyang. Następca tronu wraz z kilkoma wtajemniczonymi w plan doradcami odprowadził swoich wysłanników aż do granicy królestwa. Wyruszających na misję samobójczą mężczyzn mały orszak pożegnał smętną pieśnią. Gdy Jing z kompanem zniknęli za horyzontem, księciu Danowi pozostało już tylko jedno – chcąc utrzymać całą akcję w tajemnicy, nakazał wymordować nałożnice i służących, których podarował Jingowi Ke.

Plan okazał się doskonały. Gdy agenci stawili się w Xianyangu i podali się za wysłanników władcy Yan, przynoszących Zhengowi akt kapitulacji ojczyzny i cenne dary w postaci mapy oraz głowy znienawidzonego w Qin zdrajcy, Ying Zhenga rozradowały  fałszywe wieści o tym, że kolejne państwo poddało się jego władzy i to bez potrzeby prowadzenia z nim wojny. Jinga Ke i Wuyanga zaproszono przed oblicze despoty, by osobiście przekazali mu podarki. Tym sposobem skrytobójcy znaleźli się w wypełnionej dworzanami sali tronowej. Okoliczności im sprzyjały, nikt noszący broń, w tym królewscy gwardziści, nie miał wstępu do komnaty audiencyjnej, jedynym znajdującym się tu uzbrojeniem był ceremonialny miecz wiszący u pasa monarchy. Wszystko szło jak po maśle, tyran poprosił Jinga by podszedł do tronu i zaprezentował mu mapę. Zabójca zbliżył się do podwyższenia, na którym zasiadał Zheng, podszedł najbliżej, jak mógł i udając, że podaje rulon władcy, dobył  sztyletu, złapał króla za szaty na piersi, przyciągnął do siebie i zadał cios. Niestety, despota miał niezły refleks i w porę rzucił się do tyłu, pozostawiając w rękach mordercy tylko pas materiału. Jing jednak nie rezygnował i zaatakował ponownie. Ku przerażeniu dworzan ich suweren miotał się teraz wokół tronu, próbując uniknąć kolejnych pchnięć rzekomego posła i szarpiąc za rękojeść miecza, który jak na złość nie chciał wysunąć się z pochwy. Prawdopodobne kariera późniejszego Pierwszego Cesarza skończyłaby się tamtego dnia, gdyby nie trzeźwość umysłu jego nadwornego medyka. Lekarz złapał za torbę z medykamentami i rzucił nią w napastnika, uderzony tobołem Jing stracił na chwilę równowagę. Tymczasem krzyki dworzan zaalarmowały czekających na zewnątrz gwardzistów, którzy łamiąc dworski protokół wpadli do Sali i zaatakowali niedoszłych zabójców ich pana. Jinga i Wuyanga dosłownie rozsiekano halabardami. Ciężko dyszący od wysiłku Zheng był bezpieczny. Gdy doszedł do niego ogrom niebezpieczeństwa, w jakim się znalazł i uświadomił sobie, że jedyną osobą zdolną do uknucia tak chytrego planu był książę Dan, zawrzał straszliwym gniewem.

Jak to często bywa, następca tronu królestwa Yan, chcąc ocalić swoją ojczyznę, tylko przyśpieszył jej zgubę. Już w rok po nieudanym zamachu żądny zemsty król Qin powiódł swe wojska na kraj, z którego przybyli skrytobójcy. Najeźdźcy przeszli przez niego jak burza, docierając aż do stolicy, którą zdobyli. Próżno tutejszy władca próbował ratować swe państwo za cenę życia syna, którego głowę przesłał do Xianyangu. Zheng nie zamierzał odpuszczać, dopóty nie utopi całego Yan we krwi. Nieszczęsny król zmuszony był uciec na najdalsze kresy swojego władztwa do Liaodongu, gdzie wraz z niedobitkami swoich stronników utrzymał się jeszcze cztery lata, aż do całkowitej klęski w roku 222 p.n.e. W międzyczasie rozpędzona machina wojenna Qin przetoczyła się niczym walec przez królestwo Chu, a w rok po zakończeniu podboju Yan łupem nienasyconego Ying Zhenga padło ostatnie niepodległe królestwo Chin –  Qi.

Imperium Pierwszego Cesarza/Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

W roku 221 p.n.e. kurz bitewny powoli opadał, a zwycięzca z dumą rozgłaszał swój tryumf, wydając edykt podsumowujący podbój wszystkiego, co znajdowało się pod niebem.  Treść proklamacji zachowała się w Zapiskach historyka, a jej lektura niepokojąco przywodzi na myśl przemówienia Władimira Putin, mówiące o rosyjskiej napaści na Ukrainę. Władca Qin przedstawiał się jako miłujący pokój monarcha, który wszystkich brutalnych ataków na sąsiadów dokonywał wyłącznie w akcie samoobrony. Mieszkańcy podbitych krain, czytając wystawione w ich miastach tablice z treścią dekretu zdobywcy, musieli przecierać oczy ze zdumienia. Odwracająca kota ogonem propaganda nie była jednym, czym zadziwił ich Zheng. Tryumfator ogłosił, że skoro włada całym cywilizowanym (tj. chińskim) światem, to tytuł królewski nie oddaje już wystarczająco jego potęgi. Dlatego rezygnował zarówno z niego jak i z odwiecznego obyczaju nakazującego kolejnym monarchom przybierać ceremonialne imiona. Władca nadawał sobie nowe miano, będące odtąd zarówno określeniem jego urzędu jak i osoby. Sięgając do starożytnych określeń do tej pory używanych wyłącznie przy opisywaniu półboskich herosów, sam siebie mianował huangdi, tj. cesarzem, przyjmując oficjalne miano Qin Shi Hunagdi, czyli Pierwszego Cesarza Dynastii Qin, dynastii, która, jak obwieszczały oficjalne dokumenty, panować miała przez 10 000 następnych pokoleń.

W imperium Pierwszego Cesarza

Tym sposobem po raz pierwszy w dziejach Chiny były zjednoczone. Nastały nowe rewolucyjne czasy, bo Pierwszy Cesarz, wspomagany przez swojego wielkiego ministra Li Si, ochoczo zabrał się za niszczenie wszelkich pamiątek po starym porządku. Arystokratów z podbitych krain przesiedlono do Xianyangu, zaś cały kraj podzielono na trzydzieści sześć komanderii. W dawnych czasach prowincjami poszczególnych królestw władali lokalni możnowładcy, nowy reżym odszedł od tego rozwiązania, przeprowadzając dogłębną reformę administracji. Od tej pory zarządzeniem każdej jednostki terytorialnej zajmował się specjalny trójosobowy komitet. Zasiadający w nim urzędnicy byli wysyłani do poszczególnych prowincji tylko na krótki czas i w każdej chwili mogli się spodziewać przeniesienia na inne stanowisko. Co więcej, mieli obowiązek donosić na siebie nawzajem.

Rząd starał się na wszelkie sposoby zatrzeć pamięć poddanych o przeszłości. Przeprowadzono wielką unifikację, dostosowując wszystko w cesarstwie do norm obowiązujących w dawnym królestwie Qin. Li Si podjął się reformy pisma. Do tej pory chińskie znaki cechowała olbrzymia złożoność utrudniająca ich naukę. Co więcej, sposoby ich pisania różniły się w zależności od regionu. Pierwszy minister, bazując na uznanych starożytnych inskrypcjach, zaprojektował wygodniejsze w użyciu i bardziej czytelnie pismo mało pieczętne. Ten styl zapisu narzucony pracującym dla cesarza w terenie urzędnikom, wkrótce rozpowszechnił się w Państwie Środka, wypierając z użycia swoich poprzedników. W końcu doszło do tego, że starożytne zapiski stały się nieczytelne dla Chińczyków posługujących się nowym pismem. Podobnego zabiegu dokonał w XX wieku Mao Zedong, przeprowadzając kolejną, jeszcze bardziej upraszczającą znaki reformę.

Jednym z posunięć Pierwszego Cesarza mających na celu unifikację Chin była reforma pisma/ Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

Ujednolicono także system miar i wag. Ze stolicy do miast prowincjonalnych rozesłano wzorcowe odważniki mające od tej pory służyć za podstawę rozliczania zarówno w transakcjach handlowych jak i przy płaceniu danin. Po cesarstwie krążyło wiele rodzajów różnokształtnych monet odziedziczonych po dawnych królestwach. Również i tym problemem zajął się cesarski reżym, wycofując z obiegu stare waluty i zastępując je nową okrągłą moneta z otworem pośrodku. Inny problem stanowiła wielość… rodzajów osi w kołach wozów. Z racji, że ciągnięte przez woły i konie pojazdy pozostawiały w gościńcach koleiny utrudniające poruszanie się powozom o innym rozstawie kół, Pierwszy Cesarz nakazał, by odtąd w całych Chinach używano osi o tych samych ustalonych przez rząd wymiarach.

Jak widać, rozwiązania wprowadzane przez Qin Shi Huangdi w dużej mierze ułatwiły ludziom życie. Tego samego nie można powiedzieć o nowych cesarskich prawach wyrosłych z ducha legzimu. Cesarstwo było bowiem państwem policyjnym, w którym największą cnotę stanowiło donosicielstwo. Jeśli ktoś będący świadkiem przestępstwa lub mający chociaż cień podejrzenia co do możliwości jego popełnienia, natychmiast nie złożył cesarskim urzędnikom donosu, to czekała go tak sama kara, jak złoczyńcę, którego świadomie bądź nie – krył. Kodeksy prawne stawiały sprawę jasno – jeśli Chińczyk przyniósł do domu dodatkowe pieniądze, to o ile nie miał dobrego wyjaśnienia na to, skąd je wziął, żona miała obowiązek natychmiast go zadenuncjować jako złodzieja. Kradzież karano bezlitośnie, za jednym wyjątkiem – ojcowie mieli prawo okradać swoje dzieci! Z surowymi konsekwencjami musieli się też liczyć ci, którzy nie pracowali wystarczająco efektywnie na rzecz państwa, np. żołnierze nieprzynoszący z pola bitew trofeów czy urzędnicy zaniedbujący swe obowiązki. Inne przepisy regulowały kwestie obyczajowe.

Pracujący pod dyktando Li Si prawodawcy wykazywali się ogromną inwencją, jeśli chodzi o rodzaje kar przewidziane przez prawo. Najłagodniejszymi były wysokie grzywny, inne punkty na liście budzą przerażenie. Kodeks karny przewidywał ogromną liczbę sposobów okaleczania skazańców, którzy mogli liczyć na utratę nosa, stóp lub kastrację. Przestępców piętnowano też, tatuując im na twarzach hańbiące znaki. W przypadku skracania delikwentów o różne części ciała starano się okaleczać ich tak, by mimo niepełnosprawności nadal mogli pracować. Zresztą roboty przymusowe były inną powszechnie stosowaną karą.  Mężczyzn kierowano, jak to eufemistycznie określano do zbierania chrustu w lesie, a kobiety do ugniatania ryżu. W rzeczywistości skazańców zapędzano na place wielkich robót publicznych, takich jak budowa dróg czy fortyfikacji, lub rycie w zboczu położonej niedaleko stolicy góry Li tuneli mających stać się częścią mauzoleum Pierwszego Cesarza. Największą jednak grozę budził werdykt zapisywany słowami na mur. To właśnie Qin Shi Huangdi jako pierwszy zainicjował budowę wielkiego systemu fortyfikacji oddzielających jego cesarstwo od zamieszkanych przez barbarzyńców północnych stepów i pustyń. Przez całe jego panowanie setki tysięcy ludzi trudziły się, wznosząc na pograniczu kolejne wały. Dziś, jak już wspomnieliśmy, z efektów ich pracy niewiele zostało, współczesny Wielki Mur został wzniesiony dopiero w czasach dynastii Ming. Jednak sama jego idea sięga właśnie czasów pierwszego cesarstwa i jego okrutnego władcy. Od zesłania na roboty przymusowe gorsza była tylko kara śmierci. W jej przypadku  o szczęściu mogli mówić ci, których czekało ścięcie. Kodeks karny dynastii Qin zawierał wiele bardziej fantazyjnych sposobów egzekucji, w tym przez rozerwanie końmi lub przepiłowanie na pół.

Głównymi krytykami reżymu Pierwszego Cesarza byli konfucjaniści. Tyran postanowił zgnieść opozycję nakazując spalenie ksiąg filozoficznych i historycznych oraz uśmiercenie ukrywających je uczonych. Późniejsze pokolenia z trudem zrekonstruowały pisma Konfucjusza ale większość starożytnej literatury chińskiej przepadła/Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

Nowe porządki wprowadzane przez Pierwszego Cesarza budziły wielkie zaniepokojenie tradycjonalistów. Szczególnie przeciwni im byli wyznawcy nauk Konfucjusza. Jako że wielki mędrzec podkreślał potrzebę postępowania według dawnych zasad i naśladowania cnotliwych przodków, jego uczniowie uważali politykę uprawianą przez reżym za niepokojącą i nie szczędzili jej krytyki. Sprowadziło to na nich nieszczęście, bo w roku 213 p.n.e. monarcha za radą pierwszego ministra Li Si zdecydował się ostatecznie zgnieść opozycję. W całym cesarstwie nakazano konfiskatę książek, które następnie masowo palono na stosach, niekiedy razem z ich właścicielami. Szczególnie tropiono pisma konfucjańskie, które płonęły tysiącami. Uczeni konfucjaniści ryzykowali życie, ukrywając zapiski ze słowami swego mistrza, inny uczyli się ich na pamięć. Później za czasów dynastii Han miało czekać ich mozolone rekonstruowanie utraconych ksiąg. Niszczono też wszelkie zapiski historyczne poza tymi zaaprobowanymi przez władzę. Z ogólnej czystki wyłączono traktaty medyczne, astronomiczne i dotyczące nauk praktycznych, takich jak rolnictwo czy metalurgia. Jedynymi dozwolonymi poematami miały być te sławiące Pierwszego Cesarza. W efekcie utracono ogromną ilość zabytków starożytnej literatury chińskiej. Sam monarcha w tym czasie gorączkowo gromadził w swym pałacu teksty dotyczące wiedzy tajemnej. Ogarnęła go bowiem nowa obsesja – tak, jak pokonał pozostałych chińskich władców, tak teraz planował odnieść kolejny tryumf – nad śmiercią. Kusząca zaczęła wydawać mu się myśl, iż założona przezeń dynastia mogłaby zarówno zacząć się jak i skończyć na nim samym. Tyle, że panującym przez 10 000 pokoleń!

Poszukiwanie nieśmiertelności

W Xianyangu zaroiło od magów i alchemików warzących mikstury i szykujących zaklęcia mające dać Pierwszemu Cesarzowi nieśmiertelność. Wśród nich szczególnie zasłynął niejaki Xufu, który zauroczył władcę opowieścią o leżących hen na oceanie Wyspach Nieśmiertelnych, których mieszkańcy są posiadaczami magicznych tabletek dających życie wieczne. Gdyby tylko udało się zyskać ten specyfik, Qin Shi Huangdi mógłby władać wiecznie!

Tyranowi pomysł podsunięty przez Xufu bardzo się spodobał. Od ręki wydał rozkaz, by szykować flotę ekspedycyjną. Czarodziej próbował hamować zapędy władcy, tłumacząc, że tajemnicze wyspy odnaleźć może jedynie mistrz nauk tajemnych. Wówczas cesarz dał wyraz swej wiary w umiejętności rozmówcy, mianując go admirałem. Mag, widząc, w jakie kłopoty się wpakował, próbował znaleźć jakieś wyjście. Z braku innych pomysłów rzucił, że załoga musi składać się z niewinnych młodzieńców i panien. Powiedział…  i miał, bo dla despoty nic nie było niemożliwym. Zanim się Xufu obejrzał, w charakterze załogi dostarczono mu 1000 (sic!) prawiczków i dziewic. Chcąc nie chcąc, w 219 roku p.n.e. rzekomy czarownik pożeglował na wschód, trochę pokręcił się w kółko po oceanie i wrócił do portu. Przez pewien czas miał nadzieję, że Pierwszy Cesarz o nim zapomniał, ale ta okazała się płonna. Gdy do Xianyangu doszły słuchy o powrocie floty, maga wezwano do stolicy, by złożył wyjaśnienia. Chytry łgarz zmyślił historyjkę, wedle której udało mu się dopłynąć w pobliże Wysp Nieśmiertelnych, ale nie mógł na nich wylądować z powodu krążących wokół potworów morskich. Trudności, jakie napotkał, były zatem nie do pokonania. Qin Shi Huangdi miał jednak odmienne zdanie od nieszczęsnego Xufu. Zamiast zrezygnować z pomysłu niedorzecznej ekspedycji, osobiście podążył nad morski brzeg i wypłynął na czele floty wojennej, którą poprowadził na kampanię przeciwko potworom morskim. Ustrzelił z ogromnej kuszy napotkanego wieloryba, po czym wysiadłszy na ląd, kazał Xufu płynąć z powrotem ku magicznym wyspom i nie wracać bez tabletki nieśmiertelności. Niemający innego wyjścia samozwańczy mag z powrotem załadował na statki swoich prawiczków i dziewice, po czym odbiwszy od brzegu, pożeglował na wschód i… ani jego, ani flotylli, którą dowodził, nigdy więcej już w Chinach nie widziano. Legenda głosi, że bojący się gniewu Pierwszego Cesarza Xufu poprowadził swoją ekspedycje ku Japonii, gdzie wraz z załogą zdecydowali się zostać na stałe, uznawszy, że lepiej będzie im się wiodło wśród prymitywnych jeszcze wówczas mieszkańców archipelagu, niż w ojczystym kraju rządzonym przez krwiożerczego wariata.

Pożądający życia wiecznego Pierwszy Cesarz dwukrotnie wysyłał samozwańczego maga Xufu na morskie ekspedycje w poszukiwaniu Wysp Nieśmiertelnych. Z drugiej wyprawy czarodziej wraz z towarzyszami już nie wrócił, wedle legendy osiedlili się w Japonii. Powyżej drzeworyt Utagawy Kuniyoshiego przedstawiający flotyllę Xufu/ Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

Tymczasem Qin Shi Huangdi dostał kolejnej fiksacji. Usłyszawszy legendy o taoistycznych pustelnikach, którzy za sprawą medytacji zyskiwali nieśmiertelność i byli porywani do nieba przez smoki, postanowił pójść w ich ślady. Zamiast jednak rzucić wszystko i zamieszkać w górskiej dziczy, monarcha nakazał zbudować przy swoim pałacu olbrzymi, naśladujący naturalne ustronie ogród, gdzie w specjalnie wzniesionej dla niego grocie przesiadywał, czekając na swoje oświecenie i wniebowstąpienie. Nie trzeba dodawać, że nic takiego nie nastąpiło i wkrótce Pierwszy Cesarz porzucił drogę taoisty, która przyniosła mu jedynie złośliwe  kpiny ze strony nadwornego karłowatego błazna – jedynego człowieka w cesarstwie, który miał odwagę mówić despocie prawdę w oczy.

Tymczasem lata mijały, a zabiegi magów nie przynosiły oczekiwanych efektów. Było nawet wręcz przeciwnie, alchemiczne specyfiki, którymi faszerował się tyran, tylko pogarszały jego zdrowie zarówno fizyczne jak i psychiczne – zdobywca Chin pogrążał się w coraz większej paranoi. W końcu w roku 212 p.n.e. Qin Shi Huangdi zawrzał gniewem na swoich nadwornych czarodziejów. Pracujący dlań adepci nauk tajemnych padli ofiarą czystki. 460 osób aresztowano i skazano na zakopanie żywcem. Wyrok ten wzbudził sprzeciw następcy tronu – księcia Fusu, który próbował wyperswadować ojcu to szaleństwo. Jedynym, co osiągnął, była cesarska niełaska i zesłanie do jednego z północnych garnizonów przy Wielkim Murze.

Upadek

Nastał rok 211 p.n.e. – a wraz z nim nadeszły niepokojące znaki. Mars wszedł w gwiazdozbiór Serca, co w chińskiej astrologii było zapowiedzią królewskiej śmierci. Jakby tego było mało, w jednej z komanderii  spadł  z nieba meteoryt. Gdy na miejsce przybyła wysłana ze stolicy komisja mających zbadać zjawisko uczonych, odkryto, że na kosmicznym głazie wyryty został napis głoszący śmierć cesarza i upadek jego imperium. Sprawę zatajono, a mieszkańców okolicznych wiosek wymordowano.

W rok później tyran udał się na objazd swoich włości. Liczył sobie zaledwie czterdzieści dziewięć lat, ale czuł się stary i chory. Gdy jego orszak dotarł na tzw. Piaskowe Wzgórza, stan władcy gwałtownie się pogorszył. Wezwawszy do swego namiotu ulubionego eunucha – wychowawcę swojego młodszego syna – księcia Huhai, Zhao Gao podyktował mu testament i list do księcia Fusu, którego przepraszał za niesprawiedliwe traktowanie i zatwierdzał jako swego następcę. To był ostatni raz, gdy ktoś widział Qin Shi Hunagdi żywego, gdy następnego dnia eunuch ponownie doń zaszedł, monarcha już nie żył.

Zhao Gao od razu wyczuł swoją szansę. Z księciem Fusu nie byli w dobrych stosunkach, za to Huhai znajdował się całkowicie pod wpływem swego opiekuna. Kastrat miał teraz w swoich rękach cesarską pieczęć, cóż było prostszego, niż z niej skorzystać? Do spisku wciągnął jeszcze Li Si. Razem z pierwszym ministrem sporządzili fałszywy testament czyniący spadkobiercą tronu młodszego księcia, do jego brata zaś wydali sprokurowany w imieniu nieżyjącego cesarza list, w którym nakazywali mu popełnić samobójstwo, Gdy pismo dotarło do adresata, zachował się on tak, jak wymagano od dobrego chińskiego syna – wykonał rozkaz, o którym myślał, że pochodzi od ojca. Tymczasem Zhao Gao i Li Si zataili śmierć suwerena i jakby nigdy nic poprowadzili orszak z powrotem do stolicy. Jako że rozkładające w upale zwłoki zaczęły śmierdzieć, przy cesarskim powozie jechał pojazd zapełniony cuchnącymi rybami, które maskowały zapach trupa.

Najsłynniejszym zabytkiem związanym z Pierwszym Cesarzem, jest odkryta w latach 70 XX wieku terakotowa armia strzegąca grobowca zjednoczyciela Chin/ Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

W Xianyangu Huhai został koronowany na Drugiego Cesarza. Władcą był jednak tylko z nazwy, za wszystkie sznurki pociągał bowiem eunuch, który osadził go na tronie. Podejmowane przez niego decyzję były coraz bardziej destrukcyjne. Na jego rozkaz zaostrzono prawo jeszcze bardziej, tak że najpowszechniej wydawanym wyrokiem nawet za drobne niedopatrzenia stała się kara śmierci. Podniesiono podatki i coraz bardziej przykręcano śrubę poddanym. Nie trzeba było długo czekać na rewoltę, a gdy ta wybuchła, wstrząsnęła posadami imperium. Co gorsza, wysłani przeciwko rebeliantom żołnierze, zamiast walczyć z buntownikami, woleli się do nich dołączyć. Równocześnie Zhao Gao przeprowadzał na dworze czystki, jakich nie powstydziłby się Stalin. Wymordowano wszystkich braci cesarza, potem przyszła kolej na dalszych krewnych. Li Si, widząc, że gmach państwa, którego budowie poświęcił całe życie, sypie się w gruzy, próbował przemówić Drugiemu Cesarzowi do rozsądku. Wierni eunuchowi gwardziści nie tylko nie dopuścili go przed oblicze monarchy, ale zamiast tego zawlekli starego pierwszego ministra do więzienia. Nie posiedział w nim długo, z całą rodziną został publicznie przepiłowany na pół.

Tymczasem Zhao Gao poczuł się tak mocny, że uznał, iż nie potrzebuje już swojego dawnego wychowanka. Ostatni żyjący syn Pierwszego Cesarza został w roku 206 p.n.e. zamordowany przez siepaczy eunucha, który po tym morderstwie ogłosił się królem Qin (bo większość ziem poza granicami tego dawnego królestwa była już opanowana przez buntowników). Jego uzurpacji nikt jednak nie uznał, a niedobitki dalszej rodziny dwóch cesarzy przeszły do kontrataku. Kastrat stracił głowę, a kuzyn zabitego przezeń monarchy przyozdobił skronie koroną Qin. Niestety, jedynym, co mu zostało do uczynienia w tej roli, było złożenie kapitulacji przed będącym już o rzut kamieniem od stolicy wodzem rebeliantów – Liu Bangiem. Choć Liu chciał okazać łaskę pokonanemu przeciwnikowi, pozostali wodzowie rebelii nie byli już tak łagodni. Ostatnich żyjących członków cesarskiego rodu wymordowano, a Xianyang zrabowano i podpalono. Wedle legendy miasto płonęło przez trzy miesiące. Przy tej okazji zbezczeszczono też wzniesiony na górze Li grobowiec Pierwszego Cesarza. Zniszczeniu uległy jednak tylko budowle stojące na powierzchni ziemi, ukryte pod nimi tunele wypełnione skarbami i strzeżone przez armię żołnierzy z terakoty miał cierpliwie czekać do lat 70. XX wieku, kiedy to zostały przypadkowo odkryte przez chińskich chłopów. Grobowca twórcy cesarstwa po dziś dzień jednak nie otworzono, archeolodzy czekają, aż postęp techniczny umożliwi im wydobycie ukrytych w nich artefaktów z uniknięciem szkód, które starożytnym zabytkom mógłby wyrządzić nagły kontakt z powietrzem i światłem słonecznym.

Dokonane przez Pierwszego Cesarza zjednoczenie Chin okazało się najtrwalszym jego wkładem w historię. Podobnie jak fakt, że sama nazwa Chin w większości języków europejskich pochodzi od zniekształconego miana założonej przez niego dynastii. Dynastii, która miała panować przez 10 000 pokoleń, a koniec końców okazała się równie trwała, co znana nam z XX wieku III Rzesza. I podobnie jak w tym drugim przypadku tak było o wiele lepiej dla świata.