To nie była zwykła burza. Nad Polską przeszło jedno z najgroźniejszych zjawisk pogodowych

W nocy z niedzieli na poniedziałek nad Polską przeszły potężne burze. Choć groźny żywioł wyrządził wiele szkód, dla niektórych był spektaklem wartym podziwiania. Nie mieliśmy bowiem do czynienia ze zwykłą burzą, a z mezoskalową burzą wielokomórkową – jednym z najgroźniejszych zjawisk pogodowych, jakie można spotkać w klimacie umiarkowanym.
To nie była zwykła burza. Nad Polską przeszło jedno z najgroźniejszych zjawisk pogodowych

Wiatr wiejący z prędkością przekraczająca nawet 100 km/h, zacinający deszcz oraz trzaskające pioruny sprawiły, że tysiące osób przywitały nowy tydzień bez prądu, wody, a nawet dachu nad głową. Straż pożarna odebrała ponad tysiąc zgłoszeń dotyczących połamanych drzew, zalanych budynków czy porwanych przez wiatr dachów.

Ale obok bilansu strat, w sieci pojawiają się też niezwykłe fotografie i nagrania pokazujące wieczorne niebo raz po raz rozświetlane błyskawicami. Taki podniebny „stroboskop” to skutek licznych wyładowań elektrycznych, do jakich dochodzi w przypadku burz wielokomórkowych, a takie zjawisko gościło wczoraj na naszym niebie.

Jak czytamy na facebookowym profilu Polskich Łowców Burz, w niedzielę mieliśmy do czynienia z mezoskalowym układem konwekcyjnym (MCS, z ang. Mesoscale Convective System). MCS to rozległa burza wielokomórkowa, tworząca się zazwyczaj z kilku, a nawet kilkunastu osobnych komórek burzowych.

Tego typu super-burza może trwać przez kilka godzin, przybierać różne kształty, a swoim zasięgiem obejmować olbrzymi teren o powierzchni kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych. Zresztą właśnie do olbrzymiego zasięgu burzy odnosi się określenie mezoskalowa. Wymiary „zjawiska mezoskalowego” wynoszą od ok. 50 km do nawet kilkuset kilometrów.

Burza wielokomórkowa zawiera w sobie co najmniej dwie komórki burzowe, ale może składać się nawet z kilkunastu takich komórek. Jak podają Łowcy Burz nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo większość burz to burze wielokomórkowe. Jednak nie wszystkie są równie groźne. O ich sile decyduje bowiem to, czy wielokomórkowa burza przekształci się w jednolitą strukturę (jak linia szkwału), czy przybierze postać tzw.”training storms” – kiedy to komórki burzowe kolejno jedna po drugiej przechodzą nad tym samym obszarem.

Chmura burzy wielokomórkowej dzieli się na regiony prądów wznoszących i opadających, oddzielone frontem porywistych wiatrów. Front ten może rozciągać się na kilka kilometrów przed samą chmurą, niosąc wzrost prędkości wiatru i ciśnienia atmosferycznego, spadki temperatury i gwałtowne zmiany kierunku wiatru.

Różne części burzy wielokomórkowej, jako systemu złożonego z pojedynczych komórek burzowych, przechodzą przez kolejne stadia rozwoju chmury burzowej, w wyniku czego burze wielokomórkowe są znacznie silniejsze niż pojedyncze komórki.

 

 

Burze typu MCS to jedne z najgroźniejszych zjawisk pogodowych, z jakimi możemy się spotkać w Polsce. Choć jeszcze poważniejsze byłoby wystąpienie tzw. superkomórki burzowej – mogącej powodować ulewne opady deszczu, gradu, porywisty wiatr, a nawet tornado. Superkomórka jest szczególnym rodzajem pojedynczej komórki burzowej, która może utrzymywać się przez wiele godzin i przemierzać setki kilometrów.